- Jesteśmy z siebie dumni, chociaż szkoda straconego punktu, bo w ciągu całego meczu przestrzeliliśmy kilka dobrych sytuacji - nie krył wówczas po finałowej syrenie rozgrywający Azotów, Piotr Masłowski. Puławianie w starciu z zespołem Larsa Walthera zaliczyli niesamowity come back, na kilka minut przed końcem meczu przegrywali bowiem 15:19 i nie dość, że zdołali doprowadzić do remisu, to w ostatniej akcji mogli jeszcze rzucić zwycięską bramkę.
- Wiedzieliśmy, że Azoty się przed nami nie położą i nie oddadzą meczu bez walki. Są zespołem, który nie ma gwiazd, ale wkłada serce w to, co robi. Puławianie udowodnili, że z nami czy z Vive da się nawiązać walkę i jeśli wyjdzie się na parkiet z wolą zwycięstwa, to można faworytom pogrozić - nie krył doświadczony Michał Kubisztal.
Dla Azotów remis z potentatem był kontynuacją świetnej passy, w czterech wcześniejszych ligowych meczach zgromadzili bowiem na swoim koncie aż siedem oczek i pewnie usadowili się w tabeli za plecami Wisły i Vive. Później zaczął się jednak zjazd w dół, w dalszej części rundy jesiennej puławianie grali w kratkę i na siedem kolejek przed końcem rundy zasadniczej są w tabeli na piątym miejscu, z dwoma punktami straty do trzeciego MMTS-u.
W trakcie okresu przygotowawczego podopiecznym Marcina Kurowskiego wiodło się przeciętnie, ogrywali głównie zespoły niżej notowane, prestiżowy turniej w Dzierżoniowie zakończyli na ostatniej lokacie, trener nie mógł wówczas jednak skorzystać z kilku podstawowych zawodników. Przed tygodniem w towarzyskim meczu z Vive brakowało między innymi Sebastiana Płaczkowskiego, Grzegorza Gowina, Artura Witkowskiego i Wojciecha Zydronia, teraz pod znakiem zapytania stoi już jednak tylko występ tego ostatniego.
- Wojtek ostatnio nie trenował i decyzję o jego wyjeździe do Płocka podejmiemy dopiero w piątek - deklaruje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Kurowski. Jego zespół mocno potrzebuje punktowej zdobyczy, po wieńczącej ubiegły rok domowej porażce z Jurandem sytuacja Azotów w tabeli mocno bowiem sprzeciętniała i każda kolejna wpadka oddali puławską siódemkę od czwartego miejsca, które jest celem zespołu na rundę zasadniczą i stanowi przepustkę do walki o medale.
Nafciarze w styczniu nie trenowali w pełnym składzie, część zawodników walczyła bowiem z reprezentacją na mistrzostwach Europy w Serbii, przeciwko Azotom Walther nie będzie mógł jednak skorzystać jedynie z Arkadiusza Miszki, do dyspozycji trenera będą za to pozyskani zimą Kenneth Olsen i Grzegorz Gomółka. Jesienią płocczanie potykali się i w Puławach, i w Wągrowcu, i w Olsztynie, teraz jednak podobnych wpadek powtarzać nie zamierzają.
- Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tego, co się stało w tych spotkaniach. Po prostu wyprodukowaliśmy trzy buble, przez które ucierpiał wizerunek klubu, jaki zbudowaliśmy w pierwszej połowie tego roku. Został on bardzo mocno nadszarpnięty - nie kryje prezes Wisły, Andrzej Miszczyński. Niemalże równo rok temu Wisła na własnym parkiecie rozniosła Azoty różnicą trzynastu bramek, teraz tak łatwo już jednak nie będzie. Puławianie jesienią pokazali bowiem Nafciarzom, że nie wolno ich lekceważyć i stać ich na niespodzianki znaczącego kalibru.
http://www.azoty-pulawy.pl macie linka