Zespół z Ciechanowa dobrze rozpoczął sobotnie spotkanie. Jurand głównie dzięki łatwym bramkom po kontratakach błyskawicznie uzyskał przewagę kilku trafień. Jednak z biegiem czasu do głosu doszli goście z Zabrza, którzy wykorzystując z kolei błędy gospodarzy zdołali doprowadzić do wyrównania, by na przerwę schodzić z jednobramkowym prowadzeniem.
- Graliśmy falami. Były momenty, gdzie graliśmy rewelacyjnie, ale za chwilę przyszedł moment, w którym prezentowaliśmy się słabo. Podejmowaliśmy zbyt pochopnie decyzje rzutowe. W pierwszej połowie prowadziliśmy już czterema trafieniami i mieliśmy piłkę, ale niestety nastąpiły trzy akcje, które nie zakończyły się dla nas bramką. Zabrzanie to wykorzystali. W pierwszej części również goście zebrali mnóstwo piłek, które odbił nasz bramkarz - relacjonuje Paweł Noch, trener Juranda Ciechanów.
W drugiej połowie ciechanowianie nie wytrzymali nerwowo. Gospodarze rzucali z nieprzygotowanych pozycji i popełnili kilka niewymuszonych błędów. - Trzeba przyznać, że w momentach kiedy mecz był na styku podejmowaliśmy w ataku bardzo złe decyzje. Po prostu ogarniał nas amok. Zamiast grać konsekwentnie to, co ćwiczymy, to gracze chyba tego ciśnienia jeszcze tak do końca nie znoszą. To są młodzi chłopacy, którzy pierwszy rok są na tym szczeblu rozgrywek. Pewne rzeczy trzeba mieć wkalkulowane - tłumaczy szkoleniowiec.
Sądna okazała się jednak sama końcówka rywalizacji. Wówczas tragiczna w skutkach była dla Juranda dwuminutowa kara Damiana Malandego. Gospodarze ostatnie dwie minuty meczu zmuszeni byli grać w pięciu przeciwko sześciu zabrzanom w polu. Rutynowani goście nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa. - Szkoda, bo zostawiliśmy dużo zdrowia na parkiecie, ale walczyliśmy do samego końca. Wynik był otwarty praktycznie do końcowej syreny - dodaje Noch, zwracając jednak uwagę na bardzo przeciętną postawę swoich zawodników w defensywie. - W przekroju całego spotkania zagraliśmy słabo w obronie, szczególnie w centralnym sektorze. Parę akcji po prostu nie może się nam przytrafić.
Wydaję się, że sobotnia porażka nie zamknęła jeszcze drogi Juranda do play-off. Ciechanowianie wciąż liczą się w walce o awans do najlepszej ósemki. - My nie patrzymy tak bardzo do przodu. Chcemy wygrywać jak najwięcej spotkań, a jak to się skończy, to zobaczymy na początku marca. Przed sezonem byliśmy skazywani na pożarcie, upatrywano w nas głównego kandydata do spadku. Okazuje się jednak, że kilka punktów już zgromadziliśmy. Źle nie gramy. Myślę, że ta drużyna z tygodnia na tydzień będzie grała coraz lepiej. Chłopcy przebywają ze sobą coraz dłużej i to widać na placu - podkreśla Noch.
Za tydzień w Legnicy Jurand zmierzy swoje siły z tamtejszą Miedzią. Mecz ten da odpowiedź na dwa pytania. Po pierwsze, jak drużyna zareaguje na porażkę we własnej hali. Po drugie, o co ciechanowianie będą walczyć w tym sezonie. Bowiem ewentualna przegrana z Miedzią definitywnie wykluczy Juranda z walki o najlepszą ósemkę. - To będzie bardzo ważny mecz. Jedziemy walczyć na Dolny Śląsk - kończy Noch.