Kapitalna defensywa, Piotr Bury show - relacja z meczu Politechnika Radomska - Viret Zawiercie

Radomscy szczypiorniści kolejny raz pokazali, że drzemie w nich niesamowita ambicja i wola walki. Zagrali w maksymalnie okrojonym składzie, a gdy w początkowych fragmentach meczu z Viretem boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Jarosław Sieczka, sytuacja wydawała się beznadziejna. Prawdziwy kunszt pokazał jednak Piotr Bury, który wraz z Michałem Kalitą poprowadzili kolegów do triumfu 33:24.

Początek spotkania wyraźnie należał do gości. Na domiar złego, Jarosław Sieczka, jeden z najważniejszych zawodników AZS-u w formacji defensywnej, w pierwszych minutach doznał nieprzyjemnej kontuzji i musiał definitywnie opuścić parkiet. Po chwili pojawił się, ale na... trybunach.

Tymczasem faworyt z Zawiercia prowadził już 7:2, lecz po chwili kapitalną interwencją popisał się bramkarz gospodarzy, Piotr Bury. Jego koledzy wyprowadzili kontratak, sfinalizowany przez Michała Kalitę. Następne minuty to nieskuteczność z obu stron. Impas przerwał wspomniany wcześniej zawodnik Politechniki i wynik wynosił 5:9.

Po świetnym otwarciu Viret wyraźnie "spuścił z tonu". Do głosu doszli radomianie. Druga część pierwszej połowy przebiegała pod ich dyktando. Choć w międzyczasie efektownie z wyskoku rzucił Damian Biernacki, to błyskawiczne odpowiedzi Pawła Przykuty i Bartłomieja Dąbrowskiego zmniejszyły straty do dwóch bramek (9:11). W kolejnych fragmentach dwukrotnie trafił Grzegorz Mroczek i Akademicy doprowadzili do remisu. Trzeba powiedzieć, że podopieczni Romana Trzmiela wykorzystywali każdą z nadarzających się okazji.

Tuż po wznowieniu gry w drugich trzydziestu minutach kibice Politechniki kolejny raz zamarli, po tym jak w jednym ze starć ucierpiał Damian Cupryś. Rozgrywający długo nie podnosił się z boiska, potrzebna była interwencja lekarza. Ostatecznie gracz był jednak w stanie kontynuować występ.

Zadanie gospodarzom ułatwił jeden z najlepszych strzelców Viretu w tym sezonie, odkrycie zaplecza ekstraklasy, Sergiusz Zagała. W 35. minucie, przy stanie 13:14, został bowiem ukarany czerwoną kartką za przewinienie na Mroczku. Poszkodowany wykorzystał rzut karny. "Rozpędzeni" Akademicy kontynuowali świetną serię, czego efektem było prowadzenie po rzucie Przykuty (16:15).

Politechnika, pomimo gry jedynie siedmioma zawodnikami w polu, dostała "wiatru w żagle". Po graczach w ogóle nie było widać zmęczenia. Coraz lepiej spisywali się w obronie, coraz częściej skutecznymi interwencjami popisywał się Bury. Gra radomian wyglądała coraz lepiej, z każdą kolejną sekundą byli coraz pewniejsi końcowego triumfu. Gdy na 11 minut przed końcową syreną Kalita trafił na 25:19, było już niemal pewne, kto wyjdzie zwycięsko z tej rywalizacji.

Przyjezdni, sfrustrowani przebiegiem wydarzeń, nie przebierali w środkach i starali się maksymalnie poturbować rywali. Nie pomagał szereg zmian, przeprowadzonych przez szkoleniowca gości. Jego podopieczni kompletnie się pogubili - za wcześnie wbiegł na boisko zawodnik z ławki kar i goście otrzymali dodatkowe dwie minuty.

AZS Politechnika Radomska - Viret CMC Zawiercie 33:24 ( 12:12 )

AZS: Bury - Kalita 10, Mroczek 9, Przykuta 6, Świeca 4, Dąbrowski 2, Cupryś 1, Guzik 1, Sieczka.

Viret: Kruk, Kowalczyk - Komalski 6, Biernacki 5, Nowak 4, Kudełek 4, Kubisztal 2, Kąpa 1, S. Zagała 1, Zarzycki 1, Słodowy, Borowiec, I. Zagała, Kapral, Gajewski.

Komentarze (1)
avatar
fff
11.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mówiłem, Politechnika sportowo na spadek absolutnie nie zasłużyła. Mecz z Czuwajem nie był przypadkiem.