Piotr Werda: Jakiego elementu zabrakło wam, aby sprawić niespodziankę w Kwidzynie?
Łukasz Gierak: Myślę, że odrobiny szczęścia. Cały mecz był wyrównany. W końcówce spotkania pogubiliśmy się trochę w ataku. Być może mamy też trochę mniej doświadczenia niż drużyna MMTS-u. Na pewno ostatnie minuty zadecydowały o naszej przegranej.
Czy spodziewałeś się, że będziecie tak blisko zwycięstwa w ostatniej kolejce? Graliście przecież z MMTS-em Kwidzyn - niezwykle wymagającym rywalem i to na jego własnym terenie.
- Cały czas wierzyłem, że wygramy. Jedziemy na mecz po to, by walczyć. Z zespołem z Kwidzyna mieliśmy zawsze zacięte boje, więc liczyłem na to, że uda nam się teraz sprawić niespodziankę. Cóż z tego, że ładnie graliśmy, skoro nadal nie mamy punktów.
Skąd tyle bramek w Kwidzynie? Czy oba zespoły postawiły na atak?
- Sądzę, że tak. Za wszelką cenę chcieliśmy to starcie wygrać, więc zamierzaliśmy rzucić jak najwięcej bramek. Obie strony przystosowały się do takiego stylu gry. To była strzelanina. Oba zespoły może trochę zapomniały o obronie. Gra była bardzo szybka i stąd tyle bramek.
Jakie uwagi ze strony Dariusza Molskiego - pierwszego trenera, padły pod waszym adresem po porażce w Kwidzynie?
- Trener był zadowolony z naszej gry i walki. Był też zawiedziony tym, że nie udało się nam zdobyć punktów.
Jak oceniasz aktualną siłę NMC Powenu Zabrze, Warmii Olsztyn oraz Siódemki Miedź Legnica - zespołów, z którymi pozostanie wam się jeszcze zmierzyć w rundzie zasadniczej?
- Myślę, że wszystkie te drużyny są w naszym zasięgu. Najbliższe trzy mecze są dla nas najważniejsze. Każdy z naszych przyszłych rywali, tak jak my, walczy o utrzymanie. To będą niezwykle trudne spotkania. Sądzę, że o zwycięstwie będzie decydowała dyspozycja dnia, gdyż uważam, że każdy zespół jest na podobnym poziomie. Każdy włoży w bój wszystkie swoje umiejętności, serce, ambicję i wolę walki.
Która drużyna z tego grona, jest twoim zdaniem najgroźniejsza dla Nielby?
- Myślę, że jednak Powen Zabrze. W Olsztynie gra się nam ciężko. Z Miedzią zagramy u siebie, co sądzę, może być na nasz plus. Legnica miała ostatnio sporo kłopotów, ale wyszła już z dołka. Nie potrafię ocenić, jak sobie poradzimy z Warmią i Miedzią oraz czy będzie nam łatwiej. Te ostatnie mecze są zawsze ciężkie. Wówczas wszyscy walczą o każdy centymetr boiska.
W pierwszej rundzie udało się wam pokonać na wyjeździe Powen Zabrze 27:24. Czy na własnym terenie wygrana przyjdzie wam łatwiej?
- Mecz meczowi nierówny. W Zabrzu zaczęliśmy starcie wynikiem 5-1. Wówczas wszystko ułożyło się tak, jak chcieliśmy. Widać jednak, iż Powen gra teraz lepiej niż w tamtym okresie. Z pewnością nasze sobotnie spotkanie będzie bardzo trudne i inne niż to poprzednie. Mam nadzieję, że wyjdziemy zwycięsko z tego pojedynku.
Czy brakuje wam skrzydeł? Macie obecnie dwóch kontuzjowanych skrzydłowych.
- Na pewno. Nie posiadamy takiej kadry, jak np. Vive Targi Kielce, czy Orlen Wisła Płock, w których dwóch, trzech zawodników można zastąpić kimś innym. Mamy natomiast juniorów, ale oni nie zawsze są gotowi, aby grać pełne sześćdziesiąt minut i w każdym meczu udowadniać, że mogą rzucić osiem bramek i zadecydować o losach spotkania. Myślę, że są to zdolni zawodnicy. Niczego im nie ujmuję, lecz w zaciętych i wyrównanych meczach jest nam w osłabionym składzie ciężej. Strata takiego zawodnika, jak Alosza Szyczkow, czy Łukasz Białaszek, jest duża, ponieważ w każdym spotkaniu rzucali sporo bramek i pomagali nam. Te braki na pewno odczuliśmy.
Jak wygląda twoja obecna forma fizyczna i psychiczna?
- Fizycznie jestem dobrze przygotowany. Trener wykonuje z nami dobrą pracę. Psychicznie czuję się mocny, lecz takie porażki, jak ta ostatnia, trochę podłamują. Nie można jednak pęknąć. Teraz trzeba pokazać, że potrafi się grać. W tych najważniejszych spotkaniach trzeba dać z siebie wszystko. Mam nadzieję, że moja forma, jak i całego zespołu, będzie na tych meczach idealna i będziemy mogli zdobyć jeszcze jakieś punkty.
Jakie nastroje są teraz w drużynie Nielby po ostatnich porażkach?
- Zaraz po przegranych spotkaniach w Mielcu, Puławach, czy Kwidzynie, byliśmy trochę podłamani. W Puławach byliśmy blisko, w Kwidzynie bardzo blisko wygranej, natomiast w Mielcu nam nie wyszło. Można też przywołać mecz z Chrobrym Głogów, w którym prowadziliśmy całe starcie i przegraliśmy jedną bramką. Po takich bojach trzeba się podnosić, gdyż jednak cały czas jesteśmy w grze. Przegraliśmy bitwę, nie przegraliśmy jeszcze wojny. Mam nadzieję, że każdy, który w tych trzech meczach wyjdzie na boisko, da z siebie wszystko i nie padniemy psychicznie.
Co chciałbyś przekazać wągrowieckim kibicom przed meczem z Powenem Zabrze?
- Chciałbym ich prosić o gorący doping. My damy z siebie wszystko. Mam nadzieję, że każdy z zawodników zaprezentuje sto, a nawet sto dziesięć procent swoich możliwości i każdemu mecz się uda. Wierzę, że dzięki pomocy kibiców, naszej ambicji i woli walki to spotkanie wygramy.
Przegraliśmy bitwę, nie przegraliśmy jeszcze wojny - rozmowa z Łukaszem Gierakiem, rozgrywającym Nielby Wągrowiec
W Kwidzynie szczypiorniści Nielby Wągrowiec zanotowali kolejną porażkę. W rundzie zasadniczej nielbiści rozegrają jeszcze trzy spotkania, które zadecydują o tym, czy drużyna z Wielkopolski znajdzie się w play-offach. O przyczynach ostatniej porażki ligowej, aktualnej sytuacji w zespole oraz szansach na wygraną w najbliższych spotkaniach rozmawiamy z Łukaszem Gierakiem, rozgrywającym wągrowieckiej Nielby.
Źródło artykułu: