Piotr Masłowski: Jedziemy do Mielca podbudowani
Piotr Masłowski był jednym z bohaterów drugiego ćwierćfinałowego starcia Azotów z Tauron Stalą Mielec. Puławski rozgrywający rzucił rywalom aż osiem bramek, a jego zespół odniósł zasłużone zwycięstwo.
Początek meczu był bardzo wyrównany i wszystko wskazywało na to, że do samego końca oba zespoły prowadzić będą wymianę ciosów. Proste straty gospodarzy w ataku sprawiły jednak, że z biegiem czasu zarysowywać zaczęła się przewaga podopiecznych Ryszarda Skutnika, który na kilka minut przed końcem pierwszej części meczu prowadzili już nawet różnicą czterech bramek. Puławianie jednak nie odpuścili i dzięki świetnej zmianie, jaką dał Kiril Kolev, jeszcze przed przerwą zdołali zminimalizować straty.
W drugiej połowie podopieczni Marcina Kurowskiego byli zespołem lepszym, górowali nad przeciwnikiem rozwagą i spokojem, mielczanie zaś mieli ogromne problemy z wykorzystywaniem stuprocentowych sytuacji podbramkowych. - Cieszymy się, że zagraliśmy konsekwentnie, nie podłamaliśmy się i zaprezentowaliśmy mądry handball. Nie gubiliśmy piłek, długo prowadziliśmy akcje w ataku i to przyniosło efekt - mówi Masłowski.
Rozgrywający Azotów zwraca też uwagę na błędy własne, które zaważyły na kiepskim wyniku pierwszego starcia. - Popełnialiśmy tam głupie straty, zmarnowaliśmy też trzy rzuty karne i parę kontr. Z takim zespołem jak Stal wszystko trzeba robić z zimną krwią i takie okazje wykorzystywać. Teraz nam się to udało, we wtorek jedziemy na decydujące starcie i myślę, że jesteśmy w stanie zwyciężyć - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Dzięki wysokiej wygranej puławianie mają niewielką przewagę psychiczną nad przeciwnikiem. W sobotę zdołali pokonać Stal po raz pierwszy w tym sezonie, choć wcześniej podejmowali mielczan już trzykrotnie. - Na pewno wybierzemy się do nich podbudowani. Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć i potrafimy z nimi wygrać. Jedziemy do Mielca z pozytywnym nastawieniem, jest szansa na awans do półfinału - nie kryje były gracz Piotrkowianina.