W najbliższy weekend szczypiornistów z Kwidzyna czeka kolejna odsłona półfinałowej rywalizacji z Orlen Wisłą Płock. Podopieczni Krzysztofa Kotwickiego we własnej hali rozegrają przynajmniej jedno spotkanie, bowiem w dwóch poprzednich skapitulowali. Wisła potrzebuje zaledwie jednego zwycięstwa, by awansować do finału. W Płocku kwidzynianie byli zupełnie bez formy.
- Wisła była bardzo dobrze przygotowana do tych dwóch spotkań, ale mimo wszystko poszło jej tak łatwo, ponieważ to my zagraliśmy wręcz beznadziejnie. Słaba obrona, skuteczność i gra w ataku. To wszystko zebrało się na obydwie porażki - nie ma wątpliwości Michał Adamuszek, rozgrywający MMTS-u.
Z perspektywy kwidzynian trudno z optymizmem patrzeć na dalszą część rywalizacji z Wisłą. Przewaga Nafciarzy nad drużyną trenera Kotwickiego w Płocku była ogromna. MMTS w swojej nowej hali z pewnością zaprezentuje się lepiej. Jednak czy to wystarczy na wciąż aktualnego mistrza Polski?
- Przede wszystkim nie możemy już myśleć o tych przegranych meczach, chociaż sobotnia porażka była bardzo bolesna. Trzeba poprawić głównie obronę i atak pozycyjny. Nie możemy pozwolić rozpędzić się Wiśle - tłumaczy Adamuszek.
Marzenia MMTS-u o czymś więcej niż brązowym medalu powoli oddalają się. Dwukrotne pokonanie Wisły w Kwidzynie i doprowadzenie do piątego meczu graniczy bowiem z cudem. Kwidzynianie nie tracą jednak wiary. - Doceniamy zespół z Płocka, ale w sporcie może się wiele wydarzyć - przekonuje 26-letni szczypiornista.