Będziemy tę drużynę wzmacniać - rozmowa z Klaudiuszem Sevkovićem, prezesem KPR Ruch Chorzów

W sobotę Ruch rozegra swój ostatni mecz w tym sezonie. Przeciwnikiem Niebieskich będzie KSS Kielce. W Chorzowie jednak wszyscy myślą już o przyszłym sezonie. Działacze chcą wzmocnić drużynę tak, aby w przyszłym sezonie walczyć o wyższe cele niż w tym roku. O szczegółach opowiada nam prezes chorzowskiego Ruchu, Klaudiusz Sevković.

Tomasz Boryn
Tomasz Boryn

Tomasz Boryn: Przed rokiem KSS Kielce można powiedzieć rozgromiło Ruch. Nie boicie się powtórki?

Klaudiusz Sevković: Rzeczywiście mamy z Kielcami do wyrównania rachunek za tamten rok. W obu meczach o piąte miejsce w zeszłym roku nam nie szło. Oba mecze wysoko przegraliśmy. Mam nadzieję, że to będzie dodatkowy, motywujący bodziec, a nasze dziewczyny będą chciały wziąć srogi rewanż na nich. Już udało nam się ten rewanż wziąć w lidze, bo wygraliśmy w sezonie zasadniczym zarówno u siebie jak i na wyjeździe. No i mam nadzieję, że dziewczyny o te piąte miejsce powalczą. One wiedzą jakie to ma znaczenie dla nich oraz dla klubu.

Organizacja Pucharu Śląska, obchody sześćdziesięciolecia klubu, budowa serwisu internetowego, Niebieski Weekend z Tauronem, cały sezon gry. Trochę się napracowaliście jako działacze w ostatnim roku zwłaszcza, że jest was niewielu. Jak oceniasz waszą pracę i co było najważniejszym punktem mijającego roku?

- Ciężko nam oceniać. My jesteśmy od pracy i od organizacji takich rzeczy a oceniać mogą inni, ale zbieramy pozytywne oceny naszej pracy. Trochę w tym roku się rzeczywiście działo. Pojawili się nowi sponsorzy strategiczni w klubie. Odbyły się te wszystkie rzeczy, które wymieniłeś. Był też transfer roku, którym było przyjście do nas Kingi Polenz. Parę zawodniczek zostało reprezentantkami, bo na przykład Karolina Jasinowska wróciła do reprezentacji. Młode zawodniczki też jeżdżą na zgrupowania reprezentacji juniorskich. Dzieje się w tym Ruchu dużo i pozytywnie, taka jest nasza praca i nas to cieszy.

Udało się już przedłużyć kontrakty z trenerem, z Moniką Wąż, z Karoliną Jasinowską. Wszyscy czekamy, co będzie z Kingą Polenz. Czy planujecie nie przedłużać z kimś kontraktu i czy będziecie też sprowadzać jakieś nowe zawodniczki do Chorzowa?

- Na pewno będziemy tę drużynę wzmacniać. My jako zarząd prowadzimy rozmowy transferowe z nowymi zawodniczkami już od grudnia, gdzie to jest dozwolone, że można pół roku przed końcem rozgrywek prowadzić rozmowy z zawodniczkami. Tak naprawdę czekamy już na podpisy na kontraktach. Lista zawodniczek, które były uzgodnione z trenerem była długa. Niektóre zawodniczki z obecnego zespołu na pewno zakończą już karierę, tak jak Ania Pawlik. Na tym etapie nie chcę jeszcze zdradzać szczegółów. Cieszymy się z tego, że udało się przedłużyć kontrakty z trzonem zespołu. Na pewno też zespół wzmocni parę juniorek. Z tego się też cieszymy, że z roku na rok przychodzą do nas juniorki i wykorzystują swoje szanse. W tym roku swoją szansę wykorzystała Agnieszka Pieniowska, która gra coraz więcej, a w ostatnim meczu z Piotrcovią zabrała nawet na siebie ciężar gry. Dominika Montowska wiadomo, że miała mniej okazji do występów z racji tego, że ma dużą konkurencję, bo Monika Wąż oraz Monika Karwat bronią bardzo dobrze. Młode zawodniczki dostają u nas swoją szanse i albo ją wykorzystują albo też nie.

Juniorki Ruchu zajęły w tym roku czwarte miejsce na mistrzostwach Polski. Chcieliście wystawić drużynę w drugiej lidze. Czy to się uda?

- Ta drużyna Oli Kaczmarek, która zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach Polski to był bardzo utalentowany rocznik, który wygrywał wiele turniejów i zdobywał wiele medali. To czwarte miejsce może w nich budzić pewien niedosyt. One w tamtym roku zdobyły brązowy medal, a w tym rok starsze zajęły czwarte miejsce, czyli jest pewne rozczarowanie. My cały czas planowaliśmy zgłoszenie tych dziewczyn do drugiej ligi, żeby mogły ciągle grać. Wiadomo, że nie wszystkie od razu zagrają w Superlidze, dlatego mogłyby się ogrywać w drugiej lidze. Rozmawiamy z nimi, bo te dziewczyny mają różne plany na życie. Są też w takim okresie, gdzie wybiera się studia, być może idzie się do pracy. My ze swojej strony mamy ochotę tę drużynę zgłosić, ale musimy to sprawdzić kadrowo, żeby nie było takiej sytuacji jak parę lat temu, kiedy zgłosiliśmy drużynę do drugiej ligi i nie było, kim w niej grać, bo jedna poszła do pracy, inna pojechała na zachód, a na mecz jechało osiem osób. Cały czas to analizujemy i jeśli będzie tyle zawodniczek, żeby je zgłosić to zrobimy to i liczymy na to, że będziemy mieć silne zaplecze.

Podpisaliście umowę partnerską z Japan Motors, dostaliście dziewięć samochodów. Czy z aut mogą korzystać zawodniczki, na co dzień i czy to może być zachęta dla nowych zawodniczek?

- Na dzień dzisiejszy samochodami jeżdżą nasze najlepsze zawodniczki. A jest to też taki wabik na przyszłość. Pokazujemy, że za dobrą grę i pracę mamy możliwość jakoś dodatkowo nagrodzić zawodniczki. Jesteśmy chyba obecnie jedyną drużyną w Superlidze kobiet, która ma taką umowę i która może zawodniczkom zaoferować taki bonus. Z tego, co wiem w Polsce tylko Vive Kielce w Superlidze mężczyzn ma podobną umowę. Cieszymy się, że udało się nam to dopiąć.

Nie ma, co ukrywać, że w Ruchu stale polepsza się sytuacja finansowa. Czy Ruch do nowego sezonu będzie się przygotowywać na jakimś obozie, czy tradycyjnie będzie korzystać z chorzowskich obiektów?

- My bardzo gospodarnie do tego podchodzimy. Są różne kluby, różne zarządy i różne podejścia do tej sprawy. Jak słyszę, że w niektórych drużynach nie płacą zawodniczkom od kilku miesięcy, a jadą sobie na obóz to jest to dla mnie chora sytuacja. My tu mamy na miejscu świetne tereny. Mamy parki, są kresy, jest naprawdę bardzo dobra baza treningowa. Jeżeli tych pieniędzy nie ma na tyle, żeby móc sobie gdzieś pojechać i roztrzaskać kilkadziesiąt tysięcy na obóz to wolimy trenować na miejscu, ale żeby zawodniczki miały pieniądze na bieżąco płacone, żeby nie było zaległości. I tak na dzień dzisiejszy robimy. Oczywiście, jeśli zrobimy nowy budżet i tych pieniędzy będzie na tyle, żeby jechać na obóz to pojedziemy gdzieś na zgrupowanie. Z resztą już za moich czasów byliśmy raz na obozie i potem podczas sezonu graliśmy fatalnie. Obóz nie jest wyznacznikiem przygotowania do sezonu. Wyznacznikiem przygotowania jest dobry trener, który stworzy dobry plan, my, jako klub stworzymy odpowiednie warunki trenowania, zapewnimy odpowiednie odżywki. Tak jak mówiłem, my staramy się ten klub prowadzić z głową i nie szastamy pieniędzmi na prawo i lewo, ale każda złotówka wydana w tym klubie jest przemyślana, bo nie mamy ich za dużo. Może jak ktoś ma ich za dużo to może szastać, my nie mamy, więc oszczędzamy i może dzięki temu nie mamy żadnych zaległości.

Jak już wcześniej mówiłeś, co roku mierzycie wyżej. W przyszłym roku zobaczymy Ruch w półfinale?

(Śmiech) - Ja już nie będę miał innego wyjścia. Jak już w tym roku zdobędziemy piąte miejsce, a ja w to głęboko wierzę, to w przyszłym roku celem będzie dostanie się do najlepszej czwórki. Oczywiście chcemy tę drużynę wzmocnić. To nie będzie tak, że jako prezes dam cel, że w przyszłym roku chcę czwarte miejsce, a tej drużyny nie wzmocnię. To wszystko będzie zachowane w realiach.

Macie już jakąś informację, czy ponownie wam zostanie powierzona organizacja Pucharu Śląska?

- Po ostatnim roku, gdzie myślę, że organizacja została przeprowadzona perfekcyjnie, co podkreślali działacze ze Śląskiego oraz Polskiego Związku Piłki Ręcznej oraz uczestnicy, znowu poproszono nas o organizację tego turnieju. Mamy też pewien moralny obowiązek organizacji tych zawodów, bo jesteśmy ostatnią drużyną ze Śląska i ten turniej właściwie bez nas nie może się odbyć. W tym roku ten turniej chcemy zrobić jeszcze bardziej międzynarodowy. W zeszłym roku zagrała jedna drużyna z Czech. W tym roku puka już do nas jedna drużyna francuska, która chciałaby z nami rozegrać kilka sparingów i zagrać też w Pucharze Śląska. Na pewno ten turniej nie zniknie z mapy wydarzeń piłki ręcznej.

Czy jest jakiś plan awaryjny,  jeśli przegracie z KSS-em Kielce i nie uda się zająć tego piątego miejsca, które było celem na ten sezon?

- To jest sport. Ja zawszę tłumaczę dziewczynom, że mogą przegrać, ale muszą zostawić na boisku serce, pot, krew i łzy. Jeśli widać walkę to ja do nikogo nie mogę mieć pretensji. Najbardziej denerwuje mnie jak widzę, że jakaś zawodniczka mogła dać więcej na boisku, a nie dała. Jeżeli zagramy dwa dobre mecze z Kielcami, a sportowo KSS będzie lepszy to wtedy trudno. Jakoś przełkniemy tę pigułkę, ale tak jak mówię trzeba zostawić na boisku serce.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×