Pierwsze minuty sobotniego pojedynku należały zdecydowanie do kielczan, którzy wykorzystując indywidualne błędy Wiślaków szybko wyszli na trzy bramkowe prowadzenie. Kolejne minuty przyniosły, ku uciesze pięciotysięcznej publiczności, zmianę obrazu gry. Do głosu doszli, występujący w eksperymentalnym składzie (ze zbiegającym na drugie koło lewoskrzydłowym, w którego to rolę wcielił się… Kamil Syprzak), płocczanie. Podopieczni Larsa Walthera nie tylko zdołali doprowadzić do remisu, ale również wyszli na jednobramkowe prowadzenie (6:5, 13. minuta). W następnych momentach spotkania kibice zasiadający w płockiej Orlen Arenie mogli poczuć się jak pasażerowie roller-coastera.
Najpierw na dwie bramki odskoczyli, po rzutach Rastko Stojković i Uros Zorman, gracze Vive, natomiast parę sekund później do głosu po raz kolejny doszli płocczanie, którzy odzyskali jednobramkowe prowadzenie. Duża w tym zasługa świetnie grającego i żegnającego się z płocką publicznością duńskiego bramkarza - Morten Seier, który raz po raz odbijał rzuty drużyny gości. Już w 24. minucie spotkania trzeci raz na ławce kar wylądował główny defensor płockiego zespołu - Zbigniew Kwiatkowski. Nie był to koniec kłopotów płocczan. W jednej z zakończonych skutecznie kontr niebiesko-biało-niebieskiej siódemki urazu nabawił się Nikola Eklemović. Kontuzja głównego playmaker Nafciarzy okazała się na tyle poważna, że uniemożliwiała dalszy występ w spotkaniu. W ostatnim fragmencie pierwszej części meczu ponownie do głosu doszli podopieczni Bogdana Wenty i to właśnie gracze Vive Targów do szatni schodzili prowadząc 14:13.
Druga część spotkania była niemal identyczna jak pierwsza. Ponownie gracze Vive szybko wyszli na trzy bramkowe prowadzanie (13:16, 34.minuta). Wiślacy, podobnie jak ich sympatycy, ani na sekundę nie stracili jednak wiary w zwycięstwo i w nieco ponad minutę doprowadzili do remisu. W kolejnym okresie gry ponownie przewagę na parkiecie uzyskali goście, którzy najpierw odskoczyli płocczanom na dwa trafienia, a następnie konsekwentnie powiększali swoją przewagę, która na kwadrans przed końcem spotkania wynosiła cztery trafienia. Wtedy też wszystko na jedną kartę postawili podopieczni trenera Larsa Walthera, jednak jedyne na co było stać Wiślaków w sobotnie popołudnie to zniwelowanie strat do Vive do dwóch bramek. Równo z syreną oznaczającą koniec meczu na sektorach zajmowanych przez kibiców przyjezdnych zapanowała euforia, natomiast w pozostałych częściach hali kibice gospodarzy nie mogli uwierzyć w to, co właśnie zobaczyli - część z nich płocką Orlen Arenę opuszczała ze łzami w oczach.
Nie da się ukryć, że w obecnym sezonie mistrzostwo zdobyła drużyna mocniejsza kadrowo oraz po prostu lepsza. Warto przypomnieć, że gracze Vive Targów wygrali w tym sezonie wszystkie sześć pojedynków przeciwko odwiecznemu rywalowi z Płocka. Pozostaje jedynie wierzyć, że w przyszłym sezonie po wzmocnieniach zarówno jednej, jak i drugiej ekipy meczów na najwyższym światowym poziomie zobaczymy jak najwięcej. O tym kto wygra, zdecyduje parkiet.
Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 25:27 (13:14)
Stan rywalizacji play-off (do trzech zwycięstw) 3-0 dla Vive.
Orlen Wisła: Marcin Wichary, Morten Seier - Zbigniew Kwiatkowski, Piotr Chrapkowski 4, Joakim Backstroem 2, Nikola Eklemovic 1, Christian Spanne 4, Michał Kubisztal 6, Michał Zołoteńko, Adam Twardo, Muhamed Toromanovic 2, Kamil Syprzak 4, Paweł Paczkowski 2
Vive Targi: Marcus Cleverly, Sławomir Szmal - Piotr Grabarczyk, Bartłomiej Tomczak 2, Michał Jurecki 4, Grzegorz Tkaczyk, Mateusz Zaremba, Thorir Olafsson 6, Patryk Kuchczyński, Mariusz Jurasik, Mateusz Jachlewski 1, Rastko Stojkovic 3, Denis Buntic 6, Zeljko, Musa, Uros Zorman 2, Tomasz Rosiński 3
Kary: po 16 minut.
Sędziowali: Paweł Kaszubski i Piotr Wojdyr.
Widzów: ok. 5 tys.
zdarzają, choć najczęściej są wspólne
fotografie ;P