Stołeczni Akademicy ruszają do walki

Za szczypiornistami Uniwersytetu Warszawskiego trudny okres przygotowawczy. Latem stołeczni Akademicy zostali doświadczeni przez los, teraz liczyć się będzie już jednak tylko liga.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut

W maju przyszłość sekcji piłki ręcznej Uniwersytetu Warszawskiego stanęła pod dużym znakiem zapytania, z funkcji głównego sponsora warszawskiej drużyny zrezygnowała bowiem firma Zepter. Dla środowiska stołecznej piłki ręcznej było to dużym zaskoczeniem, bo jeszcze kilka tygodni temu - gdy gracze Witolda Rzepki i Sławomira Monikowskiego dobijali się do ekstraklasy - współpraca obu stron wydawała się kwitnąć. Ostatecznie wynik sportowy nie poszedł jednak w parze z zainteresowaniem sponsora i Zepter zminimalizował swoje nakłady na działalność klubu.

- Musimy zakasać rękawy i sami budować to dalej, bo Warszawa zasługuje na piłkę ręczną - nie ma wątpliwości Robert Lis, który w przyszłym sezonie na trenerskiej ławce będzie kompanem Rzepki. - Chcemy to wszystko powoli odbudowywać, poukładać organizacyjnie i sportowo. Mamy pierwszą ligę, mamy ciekawą drużynę i jeśli ktoś kiedyś finansowo zainteresuje się szczypiorniakiem, to naprawdę jesteśmy w stanie bardzo szybko wejść do ekstraklasy i tam walczyć - wyjaśnia w wywiadzie dla SportoweFakty.pl.

Latem w zespole doszło do przetasowań, a kadra została mocno odmłodzona. W nowym sezonie liderami drużyny powinni być Łukasz Wolski i Łukasz Nowak, a w meczach sparingowych duże możliwości pokazał wracający do stolicy z Płocka Artur Bożek. - Na razie prezentuje dość radosną piłkę ręczną, ale ma naprawdę fajną motorykę i jeśli wpasuje się w taktykę tej drużyny i złapie rytm naszego grania, to powinien być dużym wzmocnieniem i stać się mocnym punktem drużyny - nie ma wątpliwości Lis, pytany o perspektywy stojące przed 21-letnim rozgrywającym.

Dużo jesienią zależeć będzie od doświadczonego Marcina Malanowskiego, a solidnym uzupełnieniem składu powinien stać się Maciej Krawiecki. Gdyby nie dziura na kole, brak solidnego zmiennika na bramce i - mimo wszystko - większego manewru w drugiej linii, stołeczny zespół z pewnością stać byłoby na powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu. Wbrew kłopotom przy Banacha nie tracą jednak nadziei na udany sezon, a trener Lis celuje w spokojną pozycję w górnej części tabeli.

Sprzymierzeńcem warszawiaków powinien być kalendarz. W pierwszej kolejce AZS UW podejmie wprawdzie mające duże ambicje Legionowo, później będzie już jednak łatwiej. Najpierw akademicka ekipa zagra w Gdańsku z SMS-em, następnie na własnym parkiecie przyjmie gości z Kościerzyny, a w czwartej kolejce pojadą do Poznania. Poważne schody zaczną się dopiero w połowie rundy, do tego czasu stołeczny zespół powinien już jednak wypracować sobie solidną punktową zaliczkę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×