Maciej Wojs: Za wami pierwsze mecze nowego sezonu ligowego. Jak ocenia pan inaugurację rozgrywek w wykonaniu Tauron Stali?
Grzegorz Sobut:
Pierwsze mecze mają to do siebie, że ciężko wydawać po nich jakiekolwiek opinie. Mecz z Piotrkowianinem poszedł nam nawet nieźle, natomiast drugi z Płockiem już zupełnie nam nie wyszedł. Próbowaliśmy powalczyć, ale nie byliśmy w stanie nawiązać kontaktu. Oglądałem później to spotkanie jeszcze raz i wynik zupełnie nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Jednak jak nie wykorzystuje się tak dużo klarownych sytuacji, to mecz kończy się takim, a nie innym wynikiem.
Wspomniał pan o sporej ilości przestrzelonych sytuacji sam na sam. Dotychczas zabójcza skuteczność w kontratakach była główną bronią Tauron Stali. Skąd to nagłe roztargnienie?
- Bramkarze Orlen Wisły to świetni i klasowi zawodnicy. Zarówno Marcin Wichary jak i Marin Sego połapali co mieli złapać, bronili na skuteczności powyżej pięćdziesięciu procent. My natomiast oddaliśmy sporo nieefektywnych rzutów, przez co później pretensje miał do nas trener Skutnik. Rozmawialiśmy o tym po meczu. Ciężko powiedzieć skąd nagle mamy problemy ze skutecznością.
W 1. rundzie Pucharu EHF bez większych problemów pokonaliście turecki Nilufer. Spodziewał się pan tak łatwej przeprawy?
- Nie, nikt się chyba nie spodziewał, że pójdzie nam tak łatwo. Przed rokiem w dwumeczu z Grekami też mieliśmy wygrać bez większych problemów, a wiadomo jak się to skończyło. W tym sezonie nie nastawialiśmy się jakoś specjalnie na przeciwnika, graliśmy praktycznie w ciemno, bo nie mieliśmy żadnych materiałów o rywalu. Można powiedzieć, że podeszliśmy bez jakiegoś większego przygotowania, nastawiliśmy się na dużo biegania i to się opłaciło.
Ten dwumecz z Turkami był dla was materiałem szkoleniowym do przećwiczenia kilku kwestii, czy graliście na sto procent?
- Powiedzmy, że graliśmy na sto procent, ale kiedy wypracowywaliśmy wysoką przewagę, wówczas ćwiczyliśmy już kilka zagrywek pod ligę. Graliśmy na tyle, na ile pozwolił nam przeciwnik, a że nie był zbyt wymagający, to mieliśmy sporo dogodnych okazji. Swoją drogą w meczu z Turkami, jak też w spotkaniu z Piotrkowem zmarnowaliśmy sporo dogodnych sytuacji sam na sam. Jest nad czym myśleć...
W 2. rundzie Pucharu EHF zmierzycie się z duńskim Team Tvis Holstebro. To rywal zdecydowanie z wyższej półki niż Turcy. Jak ocenia pan szanse Tauron Stali?
- Szczerze mówiąc, Duńczycy to duża niewiadoma. Rozmawialiśmy zarówno z trenerem Waltherem, jak i z Petarem Nenadiciem i dowiedzieliśmy się, że w Holstebro doszło do sporych zmian kadrowych. Odeszło bodaj jedenastu graczy, teraz postawiono praktycznie na samą młodzież i wydają się być słabsi niż przed rokiem. Ciężko mi jednak powiedzieć jak grają, szukamy aktualnie jakiś nagrań z ich spotkań. W duńskiej telewizji ma być transmitowany ich mecz wkrótce, spróbujemy jakoś przejąć to nagranie i potem wspólnie oglądnąć. Nasze szanse? Oceniam jako pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. To sport, każdy z każdym jest w stanie powalczyć, więc nie stoimy na straconej pozycji.
Przed sezonem szeregi Tauron Stali zasiliło kilku ciekawych zawodników - m.in. Kamil Krieger czy Damian Kostrzewa. Jak ci nowi gracze wkomponowali się do zespołu? Rozumiecie się już na parkiecie?
- Wiadomo, że do tego potrzeba trochę czasu, wspólnych treningów i przede wszystkim wspólnych występów. W każdym spotkaniu rozumiemy się już coraz lepiej, ci nowi zawodnicy łapią już jak gramy. Z meczu na mecz będzie jeszcze lepiej.
Swoją drogą z klubu odeszli Dariusz Kubisztal, Marcin Basiak i Adam Wolański, a więc ci najbardziej doświadczeni zawodnicy. Zespół nie utracił przez to swojego charakteru?
- Myślę, że każdy kto przychodzi grać w naszym zespole ma systematycznie wpajaną walkę do upadłego. W każdym meczu gramy na sto procent, dajemy z siebie wszystko i to zaangażowanie często przynosi odpowiednie rezultaty. Wydaje mi się, że odejście tych kilku zawodników nie zmieni charakteru zespołu. Nad tym pracuje przede wszystkim trener Skutnik, by drużyna i ci nowi gracze mieli właśnie taki charakter.
Uważa pan, że te transfery pozwolą wam powtórzyć zeszłoroczny sukces i sięgnąć po medal? To jest cel zespołu?
- Naszym celem jest przede wszystkim kwalifikacja do fazy play-off z jak najlepszego miejsca. Będziemy bili się o czołową lokatę, by potem łatwiej szło nam w decydującej fazie sezonu. Klub postawił przed nami właśnie taki cel. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia i będziemy starali się powtórzyć zeszłoroczny wynik. Nasza drużyna wzmocniła się, jednak pozostałe kluby także nie próżnowały. Ta czołówka poza oczywiście Płockiem i Kielcami bardzo się wyrównała, dlatego o dobry rezultat będzie zdecydowanie trudniej.
W weekend zagracie na wyjeździe derbowy pojedynek z Czuwajem Przemyśl. Obawiacie się rywala, który jest zdecydowanie mocniejszy na własnym parkiecie?
- Nie możemy się obawiać rywala, ale nie możemy go także zlekceważyć. Przemyśl z pewnością przygotuje na mecz z nami specjalną taktykę. My jednak wyjdziemy na parkiet i będziemy robili swoje. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas mecz w specyficznej hali i przed specyficzną publiką. O tym, że w Przemyślu gra się ciężko przekonały się już Puławy, które wygrały tam zaledwie jedną bramką, a potem ograły u siebie Zabrze siedmioma trafieniami.
Co okaże się kluczem do zwycięstwa w Przemyślu?
- Przede wszystkim obrona. Jeśli nie damy rywalom oddać zbyt dużo rzutów, z tego powinna pójść konta. Powinno być dobrze.
Jakie w pana ocenie będą rozgrywki sezonu 2012/13?
- Trudne pytanie, bo ciężko bawić się w proroka na początku sezonu. Wszystko może się pozmieniać, plany pokrzyżować mogą kontuzje. Liczę jednak, że sezon zakończy się dla nas pozytywnie. Mierzymy wysoko i chcemy powtórzyć miejsce w pierwszej czwórce.