Michał Gałęzewski: W 1/8 PGNiG Pucharu Polski przeciwko Wybrzeżu Gdańsk zagrałeś znakomicie i zdobyłeś aż dwanaście bramek. Jesteś z siebie zadowolony?
Ivan Cupić: Tak, to prawda. Byliśmy faworytami przed tym meczem PGNiG Pucharu Polski. Wiedziałem, że gramy z klubem występującym na co dzień w pierwszej lidze, ale jesteśmy profesjonalistami i musieliśmy wykonać swoją pracę. Uważam, że graliśmy dobrze, wygraliśmy i nikt nie odniósł kontuzji. Wierzę, że osobom zgromadzonym w Ergo Arenie podobało się to spotkanie i postawa zarówno mojej drużyny, jak i Wybrzeża Gdańsk. Ja życzę gdańszczanom szczęścia w ich lidze.
Dlaczego obie połowy były tak różne? Do 26 minuty Wybrzeże było wyrównanym rywalem, przegrywało zaledwie trzema bramkami. Później jednak rozwiązał się worek z bramkami...
- Uważam, że jest to związane z tym, że mamy naprawdę dobrą ławkę. We wtorek grało w naszym zespole czternastu naprawdę dobrych zawodników i mamy odpowiednią jakość. Wybrzeże w pierwszej połowie grało odrobinę wolniej i przyniosło im to sukces. Zdobyło wiele bramek po naprawdę dobrych rzutach. Później jednak gdańszczanie byli trochę bardziej zmęczeni. My byliśmy bardziej skoncentrowani na obronie i dlatego właśnie udało nam się zdobyć tyle bramek z kontrataku.
W gdańskim zespole grało wielu bardzo młodych zawodników. Po tym jak grałeś przeciwko nim uważasz, że mają potencjał?
- Oczywiście, że tak. To bardzo dobrze widzieć tylu młodych chłopaków grających w jednej drużynie! Widać że ostro trenują, aby rozwinąć swoje umiejętności. Wierzę, że takie miasto jak Gdańsk doczeka się awansu Wybrzeża do PGNiG Superligi i awansu z pierwszego miejsca. Pewnego dnia mogą to być bardzo dobrzy gracze.
Trener Wenta mówił wspominał wam coś o tym klubie? Grał w końcu w Wybrzeżu przez lata...
- Wiem że Bogdan Wenta jest z tego miasta i przewinęło się przez Gdańsk wielu znakomitych szczypiornistów. Awans Wybrzeża dałby dużo naszej lidze. Wierzę, że
to w Gdańsku rozwinie się piłka ręczna, bo potrzebujemy rozwoju ligi. Obecnie są w niej tylko dwie dobre drużyny - Wisła i Vive Targi. Kolejne miasta z potencjałem mogą rozwinąć rozgrywki w Polsce.
No właśnie, wspomniałeś że w Polsce są dwie dobre drużyny. Tak się składa, że już w najbliższej kolejce zagracie z Orlen Wisłą...
- To fakt, zagramy w Płocku i zapowiada się bardzo ciekawe spotkanie. Uważam, że mamy lepszą drużynę od Wisły. Teraz czeka nas tydzień, który poświęcimy kadrom narodowym. Później przygotujemy się do meczu w Płocku. Jesteśmy faworytami, ale trudno będzie grać na hali naszego największego rywala. Wierzę, że stworzymy pasjonujące widowisko.
W tym sezonie Vive Targi wygrały dwanaście oficjalnych spotkań, nie przegrywając żadnego. Jesteście na tak wysokim poziomie, czy po prostu nie mieliście odpowiednich rywali?
- Jeśli mówimy o Lidze Mistrzów, to tam nigdy nie ma łatwych spotkań. W PGNiG Superlidze zawsze trzeba do meczu podejść profesjonalnie i wykonać odpowiednio swoją pracę niezależnie od tego z jakim zespołem się mierzymy. Ja jednak niezależnie z kim gram, liczę na szansę od trenera i daję z siebie wszystko. Czasami zdarza mi się zdobyć wiele bramek, ale to nie jest najważniejsze. Liczy się gra dla zespołu.
Przed tym jak podpisałeś kontrakt z kieleckim klubem miałeś świadomość, że poza Orlenem Wisłą nie ma najtrudniejszych rywali w kraju?
- Miałem świadomość, ale przyjechałem do Kielc wygrać wszystko co się da. Chcemy wygrać ligę, wygrać Puchar Polski, a także zagrać w Final Four Ligi Mistrzów. Widzę, że nasz prezes Bertus Servaas rokrocznie buduje w Kielcach coraz mocniejszy zespół. Vive Targi robią krok wprzód co sezon i ja widzę miejsce dla siebie w tej wizji rozwoju. Dlatego właśnie podpisałem trzyletni kontrakt z tym klubem.
Uważasz że drużyna z przeciętnej ligi, jaką jest PGNiG Superliga w porównaniu do najlepszych lig Europy, która ma w sezonie wiele spotkań niższego kalibru może wygrać Ligę Mistrzów?
- Dlaczego nie? Jak się ma dobry zespół i skoncentruje się na własnej pracy, to z tygodnia na tydzień można prezentować coraz lepszy handball. Mamy piętnastu reprezentantów swoich krajów i widzę u nas jakość. Najważniejsze jest jednak złożyć nasze umiejętności do kupy. Liczę też, że będą nas omijały kontuzje, szczególnie w kluczowym momencie pod koniec sezonu. Wierzymy, że awansujemy do finału w Kolonii i pokażemy się tam z jak najlepszej strony.
Z drugiej strony w momencie w którym nie każdy mecz ma tak duży ciężar gatunkowy, możecie skupić się na treningach...
- Można spojrzeć na to z tej strony. Z drugiej jednak w lidze nie mamy wielu trudnych spotkań, przez co nie łapiemy potrzebnej rutyny, aby grać wielkie mecze co trzy dni. W takich sytuacjach często pozytywy i negatywy występują naraz. Co przeważy? Okaże się na koniec sezonu, kiedy będa znane nasze rezultaty. Jak wygramy co się da, to będzie znakomicie. Jak tak się nie stanie, to trzeba będzie znaleźć odpowiednie rozwiązania. Ja uważam, że mamy bardzo dobry zespół z ogromnym potencjałem, ale zawsze możemy grać lepiej! Wierzę w sukces.
Skoro podpisałeś kontrakt na trzy lata, to planujesz nauczyć się języka polskiego?
- Oczywiście, że tak. Szanuję mój zespół, a także klub i miasto w którym występuję. Wiem, że muszę się nauczyć języka polskiego. Rozmawiam już trochę w waszym języku z chłopakami w szatni, jednak jest zdecydowanie za wcześnie na udzielanie wywiadów po polsku. Wierzę, że w przyszłości będzie to możliwe. Najważniejsze, że rozumiem już wszystkie zagadnienia trenera związane z piłką ręczną. Uważam, że nauka języka polskiego to mój obowiązek.