W środowy poranek odbyły się ostatnie zajęcia treningowe żółto-czarnych przed kilkudniową przerwą. Paweł Noch - szkoleniowiec MKS-u dał swoim podopiecznym wolne do poniedziałku.
Jak wyjawił Łukasz Gierak, zarówno zawodnicy, którzy w przerwie świątecznej pozostali w Wągrowcu, jak i ci, którzy w środę wyruszyli do swych rodzinnych domów, na piątek mieli do wykonania zadanie powierzone przez trenera. - Mieliśmy spotkać się we własnym gronie i przebiec pewien dystans. Dopiero w poniedziałek rozpoczynamy treningi. Bardzo przyda się nam - zawodnikom, kilka dni wolnego. Każdy z nas też trochę odpocznie od siebie i od piłki ręcznej. Będzie można spędzić trochę czasu z rodziną - wyjaśnia rozgrywający Nielby Wągrowiec.
Po minionym spotkaniu ligowym, w którym wągrowiecki MKS uległ na własnym parkiecie Gwardii Opole, nielbiści nie są w najlepszych humorach. - Jesteśmy trochę załamani. Spodziewaliśmy się naszego zwycięstwa, lecz nie udało się. Trzeba wszystko spokojnie przemyśleć. Nie można jednak zbyt długo rozmyślać o porażce. Należy przyjść w poniedziałek na trening i jeszcze więcej dawać z siebie podczas zajęć. Nasze wyniki muszą być jeszcze lepsze - tłumaczy popularny "Giera".
Czy porażka z Gwardią Opole skomplikowała nielbistom sytuację w tabeli? - Spowodowała to, że nie jesteśmy już liderem. Spadliśmy na drugie miejsce. Punkt straty to nie jest dużo - to jeden mecz. Nie przegraliśmy jeszcze ligi. Rozgrywki toczą się dalej. Trzeba jednak gonić, trzeba to nadrobić. Możemy mieć trudną przeprawę w Opolu, z której będziemy być może musieli wyjść zwycięsko. Należy skupić się na najbliższych przeciwnikach. Kolejne spotkania też będą trudne. Nie powinniśmy w nich gubić punktów. Musimy skupić się, żeby nie przytrafiła się nam jakaś wpadka. Trzeba małymi kroczkami iść do przodu. Zobaczymy, co się wydarzy - odpowiada nielbista.
Po starciu z opolską Gwardią wielu wągrowieckich kibiców wskazywało, że główną przyczyną porażki Nielby była zbyt krótka ławka? - Na tą przegraną złożyło się wiele czynników. Od naszej słabszej postawy, poprzez inne elementy, które też miały wpływ. Trener nie miał kogo wpuścić na parkiet, bo wypadło nam kilku kontuzjowanych zawodników. Musieliśmy ciągnąć grę w 8-9 graczy. W końcówce było nam naprawdę ciężko. Z drugiej strony, to spotkanie można było już wygrać w pierwszej połowie. Należało odskoczyć wówczas na 8-9 bramek i byłoby po meczu. Sami jesteśmy sobie winni - ocenia Łukasz Gierak.