Dla doświadczonej bramkarki akademiczek przyjazd do Szczecina był swoistego rodzaju powrotem do przeszłości. To tutaj przez wiele sezonów broniła barw nieistniejącego już klubu - Łącznościowca Szczecin i jak sama przyznała z tym miastem ma same miłe wspomnienia. - Fajnie się wraca. Fajnie się tu gra. Była tutaj tego dnia bardzo fajna atmosfera. Jedyne czego nam teraz brakuje to tych dwóch punktów - przyznała zaraz po meczu sama zainteresowana.
Szczypiornistka nie ukrywała przy tym, że jej drużyna przyjechała do Szczecina tylko w jednym celu, którego jednak zrealizować się nie udało. - Jechałyśmy do Szczecina po wygraną. Niestety przegrałyśmy, czego bardzo żałujemy. Myślę, że tych punktów będzie nam brakować w końcowym rozrachunku w ligowej tabeli. Zagrałyśmy tego dnia naprawdę bardzo słaby mecz. Tak jak w obronie jeszcze jakoś to w miarę wyglądało, to atak był już tragiczny. Grałyśmy bez pomysłu, miałyśmy rzucać bramki, ale niestety to się nie udawało.
Ten brak pomysłu na grę w ataku pozycyjnym mógł być też powodem tego, że w poczynania koszalinianek zaczynało wkradać się coraz więcej strat w sytuacjach raczej niewymuszonych. Pogoń Baltica Szczecin właśnie z takich przejęć wyprowadzała kontrataki i doprowadziła do wyrównania. Po raz kolejny potwierdziło się, że przy wyniku na tzw. styku tak naprawdę wszystko się może zdarzyć. Podobnie stwierdziła najlepsza tego dnia w ekipie Waldemara Szafulskiego Shyverska. - Zgadza się, derby rządzą się swoimi prawami. To był typowy mecz walki. Pod koniec trochę już brakowało sił, dlatego też zaczęły się mnożyć błędy, niestety my w tej walce przegrałyśmy.
Wielką pomocą mieli być kibice, którzy w liczbie około 50 osób stawili się w kameralnej szczecińskiej hali. Głośny doping i ich liczne przyśpiewki niestety nie pomogły Politechnice. - No niestety. Mam nadzieję, że w niedzielę w naszej hali będzie już lepiej i że przede wszystkim my zagramy lepiej - zakończyła Solomiya.