Wierzę w finał - rozmowa z Michałem Kubisztalem, rozgrywającym reprezentacji Polski

Michał Kubisztal będzie podczas turnieju w Hiszpanii jednym z najważniejszych elementów w układance Michaela Bieglera. Aż trudno uwierzyć, że na mistrzostwach świata zagra dopiero po raz drugi.

Kamil Kołsut: Jakbyś zareagował, gdyby rok temu ktoś zapowiedział ci, że będziesz miał jeszcze okazję pojechać z reprezentacją Polski na wielki turniej?

Michał Kubisztal: Pewnie bym się uśmiechnął. I tak to zostawmy (śmiech).

Rozumiem, że w momencie w którym dowiedziałeś się o tym, że dojdzie do zmiany na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski, także uśmiechnąłeś się dosyć szeroko?

- Jakby to ładnie i dyplomatycznie ująć... Może nie tyle, że się uśmiechnąłem, co była to przede wszystkim decyzja, która zapadła poza mną i gdy dowiedziałem się o tym, że będzie nowy selekcjoner, to nawet przez myśl mi nie przeszło, że dostanę powołanie do reprezentacji.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów szczypiorniaka! Kliknij i polub nas.

Nie dotarło do ciebie w pewnym momencie to, że otwiera się nowy rozdział i wraz ze zmianą szkoleniowca szansę mogą dostać nieco inni zawodnicy?

- Nie mam już osiemnastu lat i moje oczekiwania trochę się zmieniły. Wiadomo, że z biegiem lat i z biegiem czasu człowiek troszeczkę inaczej zapatruje się na wszystko dookoła. Zmienił się selekcjoner i to działo się daleko poza mną, bo w tej kadrze poprzedniej generacji grałem bardzo mało. Nie zrobiło więc to na mnie tak naprawdę żadnego większego wrażenia, a że później przyszło powołanie... Fajnie, że gdzieś ktoś docenia moją grę.

- Gdy dowiedziałem się o tym, że będzie nowy selekcjoner, to nawet przez myśl mi nie przeszło, że dostanę powołanie do reprezentacji - przyznaje Kubisztal
- Gdy dowiedziałem się o tym, że będzie nowy selekcjoner, to nawet przez myśl mi nie przeszło, że dostanę powołanie do reprezentacji - przyznaje Kubisztal

Musiałeś być mocno zaskoczony w momencie otrzymania powołanie na zgrupowanie przed meczami z Holandią i Ukrainą.

- Na początku na pewno. Nie jestem już młodzieniaszkiem, a selekcjoner Biegler w mediach zapowiadał, że jego celem będą przede wszystkim mistrzostwa świata w 2016 roku i wiążące się z tym odmłodzenie kadry, a tymczasem sięgnął po zawodnika lekko już doświadczonego.

Czytając opinie kibiców można odnieść wrażenie, że dziś niektórzy nie są sobie w stanie wyobrazić tej kadry bez Michała Kubisztala.

- Kibice na forach internetowych są dość specyficzni i ja staram się tego nie czytać, bo gdyby człowiek wszystko uważnie śledził i brał do siebie, to po pewnym czasie zacząłby wariować. Super, że ktoś cieszy się z moich powołań, bo fajnie jest być docenionym, ale nie biorę sobie też tego specjalnie do siebie.

Jaka jest twoja rola w kadrze Bieglera?

- Miałem już kilka razy okazję z trenerem rozmawiać i wiem, że chce on w jakiś sposób korzystać z mojego doświadczenia, bo grałem trochę i w Bundeslidze, i w kadrze i w europejskich pucharach. Selekcjoner przyznał, że byłoby fajnie, gdybym wspomógł tych młodych chłopaków, coś im podpowiedział, pokazał jak zagrać i jak się ustawić. Mam też wspomóc zespół w obronie i dać chwile odpoczynku Bartkowi Jaszce w ataku.

Czyli jeśli chodzi o ofensywę, to w tym momencie jesteś przewidziany tylko i wyłącznie do gry na środku? Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że będziesz walczył raczej o pozycję na lewej flance, kontuzja Tomka Rosińskiego sprawiła jednak, że sytuacja uległa zmianie.

- Tak to wygląda. Zarówno moją mocną stroną, jak i przekleństwem jest uniwersalność. Dla jednych to jest wszędzie i nigdzie, a dla innych jest to atut, że mogę grać na każdej pozycji w drugiej linii nie szkodząc drużynie. Fajnie, że trener też to dostrzegł i docenił.

Uniwersalność jest dla Kubisztala atutem i przekleństwem zarazem
Uniwersalność jest dla Kubisztala atutem i przekleństwem zarazem

W jakich nastrojach jedziecie na mistrzostwa świata?

- Z optymizmem. Wybierając się na turniej z myślą "kurczę, nie poradzimy sobie" nie mielibyśmy po co tam jechać, to byłoby bez sensu. Wiadomo, że ta drużyna jest w przebudowie i tak naprawdę sami nie wiemy, czego się po sobie spodziewać, ale nastawienie mamy pozytywne. Jedziemy walczyć i przy odrobinie szczęścia możemy zajść naprawdę daleko.
[nextpage]Występ na turnieju w Czechach dał wam pozytywnego kopa?

- Oczywiście, że tak. Nic tak nie buduje drużyny, jak zwycięstwa, niezależnie od poziomu grania. Na boisku było jeszcze sporo błędów, ale na tym etapie wiadomo było, że takie nam się przytrafią. Mimo tego zwyciężaliśmy, wygraliśmy turniej i zbudowało nas to, bo przekonaliśmy się, że idziemy w miarę dobrą drogą.

Faktycznie aż do rozpoczęcia trzeciej części zgrupowania, tej po Turnieju Noworocznym, podczas treningów w ogóle nie ćwiczyliście gry w ataku?

- Coś w tym było, bo ofensywy było niewiele, ale trener Biegler już na samym początku współpracy pokazał nam, że jego filozofia gry będzie opierała się na obronie i wyprowadzaniu jak największej ilości kontr. Tak wygląda dzisiaj piłka ręczna, właśnie na tym czołowe zespoły Europy opierają obecnie swoją siłę.

To będzie wciąż nasze tradycyjne, solidne sześć zero?

- Przede wszystkim. Mamy oczywiście opracowanych także kilka innych wariantów, bo grając na takim turnieju jak mistrzostwa świata trzeba być przygotowanym na różne ewentualności, podstawą na pewno będzie jednak sześć zero.

Wygrany Turniej Noworoczny dał biało-czerwonym pozytywnego kopa
Wygrany Turniej Noworoczny dał biało-czerwonym pozytywnego kopa

Różnymi wariantami dysponują także rywale i już w meczach grupowych, czy to z Białorusią, czy z Koreą Południową, będziemy musieli zmierzyć się z wysuniętymi formacjami obronnymi, których tak bardzo nie lubimy.

- Myślę, że podobnie będzie z Arabią Saudyjską. Na pewno zdajemy sobie sprawę z tego, że część zespołów będzie przeciwko nam grała wysoką obroną, ale zaczęliśmy już powoli pracować nad atakiem i między innymi przygotowywać się właśnie na takie sytuacje. Mamy nadzieję, że zdążymy opracować kilka odmiennych wariantów.

Jak do zespołu wprowadzili się młodzi zawodnicy, którzy wraz ze zmianą selekcjonera zaatakowali drużynę narodową całą ławą?

- Bardzo fajnie. To niezwykle cieszy, że ta młodzież nie boi się, tylko przychodzi i walczy o swoje. To jest niezwykle pozytywne, bo pokazuje tym starszym, że nie ma nic za darmo i jeśli chcemy utrzymać się w tej reprezentacji, to musimy naprawdę mocno pracować, bo już następni czekają.

Co innego mówił Karol Bielecki w rozmowie z jednym z dzienników. Jego zdaniem nie ma młodych, którzy byliby w stanie na was napierać.

- Czytałem ten wywiad i po części się z nim zgadzam, bo faktycznie system szkolenia trochę w Polsce kuleje. Za moich czasów w reprezentacji młodzieżowej właściwie wszyscy zawodnicy grali w drużynach ekstraklasy, a dziś tych ligowców jest tam coraz mniej. W pewnym sensie Karol ma rację, bo skoro wciąż jest on potrzebny reprezentacji, to wychodzi na to, że ta młodzież zbyt mocno nie atakuje, ale aż tak negatywnie na to nie patrzę. Powoli wchodzi do reprezentacji Paweł Paczkowski, którego niestety z wyjazdu na mistrzostwa świata wyeliminował uraz. Po kontuzji niebawem wróci Piotrek Chrapkowski i miejmy nadzieję, że pech go wreszcie opuści, dzięki czemu będzie mógł odzyskać formę sprzed roku i powalczyć o miejsce w reprezentacji. Jest Maciek Pilitowski, są skrzydłowi Bartczak, Chodara oraz Krajewski, jest dwudziestojednoletni Syprzak. To wszystko są młodzi ludzie i mam nadzieję, że kilku z nich zatrzyma się w kadrze na dłużej.

Zawodnicy bardziej doświadczeni powinni w trakcie turnieju wspierać tych młodszych
Zawodnicy bardziej doświadczeni powinni w trakcie turnieju wspierać tych młodszych

Myślisz, że ci, którzy w drużynie narodowej są już teraz, udźwigną ciężar takiego turnieju, jak mistrzostwa świata? Widać po nich pewność siebie, wiarę we własne umiejętności, tą młodzieńczą bezczelność?

- Tego nigdy nie można powiedzieć z całą pewnością, ale ja wierzę, że sobie poradzą i presja ich nie zje. Na pewno ona przyjdzie i gdzieś tam różne rzeczy będą się w głowie kołatać, ale doświadczeni zawodnicy w kadrze są właśnie po to, żeby w takich sytuacjach im pomóc.
[nextpage]Presja przyjdzie, ale mam wrażenie, że kadra już dawno nie jechała na wielki turniej w takim spokoju. Nikt nie oczekuje od was cudów, nikt nie zakłada medalowych miejsc.

- Na pewno tak. Wiadomo, że poprzednie sukcesy nakręcały koniunkturę i oczekiwania z czasem rosły, a w ostatnich latach o kadrze mówi się już trochę mniej. Tak też się jednak zdarza. W tym momencie drużyna narodowa zaczyna się przebudowywać, to było potrzebne i wiadomo, że kiedyś musiało przyjść. Bardzo dobrze, że jest to robione stopniowo, a nie na hura, ze zmianą całej kadry za jednym razem, gdzie odcina się od tego, co było i buduje coś zupełnie nowego. Jest inaczej, do drużyny stopniowo wkładani są nowi zawodnicy i za kilka lat to oni powinni już stanowić trzon zespołu. Dzięki temu stopniowemu działaniu wciąż jesteśmy w stanie trzymać się w czołówce i grać na mistrzostwach, bo tylko w taki sposób młodzi mogą się ogrywać i mierzyć z drużynami prezentującymi najwyższy światowy poziom.
Na co nas stać podczas turnieju w Hiszpanii?

- Planu maksimum nie ma co sobie ustalać, bo celem zawsze jest medal. Jeśli się w to nie wierzy, to nie ma sensu jechać na mistrzostwa. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że taki cel jest niezwykle trudny do osiągnięcia i obiecywanie, że jedziemy po miejsce na podium byłoby szaleństwem, na pewno wybieramy się jednak do Hiszpanii powalczyć o krążek, a czy go zdobędziemy, to pokaże czas.

Kluczowa będzie faza grupowej i rozstawienie, jakie wywalczycie sobie przed dalszą częścią turnieju.

- Tu nie ma żadnych wątpliwości, bo jeśli w rundzie pucharowej od razu trafimy na Chorwatów czy Hiszpanów, to mocno skomplikuje nam to sytuację i utrudni przejście do kolejnego etapu. Dopiero zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc w grupie otwiera drogę do półfinału.

- Celem zawsze jest medal - nie ma wątpliwości Kubisztal
- Celem zawsze jest medal - nie ma wątpliwości Kubisztal

Obawiacie się bardziej Serbów, czy Słoweńców?

- Myślę, że pod względem umiejętności oba zespoły są do siebie mocno zbliżone. Na papierze mocniejsza wydaje się być Serbia, a nazwiska Vujina czy Stanicia naprawdę robią wrażenie, bo są to gracze występujący w naprawdę świetnych klubach, Słowenia niejednokrotnie pokazała już jednak, że mimo tego, iż jest niewielkim krajem, to potrafi wychować naprawdę genialnych zawodników i fajnie pograć na tych najważniejszych turniejach.
Uros Zorman deklaruje, że jadą po medal.

- Jadąc na mistrzostwa świata takie właśnie cele trzeba sobie stawiać. Mówienie o tym, że mierzy się w ćwierćfinał czy najlepszą szesnastkę mija się z celem, bo wychodzę z grupy i co wtedy? Mam się położyć i nie grać dalej? Wiadomo, że założeniem zawsze jest medal i każdy zawodnik jedzie na turniej właśnie po to, żeby walczyć o podium. A czy mu się to uda? Niestety, krążki są tylko trzy.

Rywalizację na mistrzostwach świata zaczniecie od meczu z Białorusią. Jest się czego bać?

- Nie można tego przeciwnika lekceważyć, bo w ostatnim czasie Białorusini zrobili duży krok do przodu i mają w swoim składzie między innymi broniącego barw Barcelony Rutenkę. Na pewno trzeba na nich uważać. Nie bać się, ale uważać. Lekceważenie bądź zbyt luźne podejście do tego meczu może nas naprawdę sporo kosztować.

Do omówienia zostali nam jeszcze Koreańczycy i Arabia Saudyjska.

- Saudyjczycy to niezwykle egzotyczny zespół i ciężko jest znaleźć na ich temat jakiekolwiek materiały. Sam byłem w grupie, która miała przygotować ich opracowanie. Coś tam udało nam się wyszukać, trener też znalazł ich jakiś mecz, będziemy to jednak dopiero analizować. Saudyjczycy sami w wywiadach powtarzają, że dla nich dużym sukcesem będzie ugranie chociażby punktu, więc przyjmijmy, że jest to hipotetycznie zespół w naszej grupie najsłabszy i powinniśmy ich pokonać. Co do Koreańczyków nie byłbym już jednak tego taki pewien, bo jest to zespół grający bardzo szybki i niewygodny dla europejczyków handball. Podczas Igrzysk Olimpijskich pokazali, że są groźni, bo chociaż przegrali wszystkie mecze, to w każdym walczyli do samego końca ulegając tylko kilkoma bramkami. Na pewno jest to ekipa bardzo, bardzo groźny.

Kto pod koniec stycznia zagra w finale mistrzostw świata?

- Wierzę, że Polska. Z Hiszpanią.

Źródło artykułu: