Grabarczyk otrzymał powołanie do polskiej drużyny narodowej po tym, jak kontuzji kości śródręcza w poniedziałkowym meczu z Arabią Saudyjską nabawił się Mariusz Jurkiewicz. Etatowy obrońca o wyjeździe do Hiszpanii poinformowany został wczoraj. - Wieczorem dzwonił do mnie Karol Bielecki. Rozmawiałem też z trenerem Jackiem Będzikowskim, który wyjaśnił, że chcą mnie dowołać do ekipy - zdradza "Grabar".
Kołowy Vive Targów Kielce powołany był wcześniej do szerokiej kadry polskiej reprezentacji, jednak opuścił zgrupowanie drużyny Michaela Bieglera ze względu na uraz dłoni. Teraz zapewnia, że wszystko już w porządku. - Dzisiaj rano miałem kontrolne badanie lekarskie w klubie, które potwierdziło, że jestem zdolny do gry. Czuję się dobrze.
Grabarczyk nie dołączy do polskiego zespołu nieprzygotowany kondycyjnie, bowiem w ostatnich dniach intensywnie trenował w klubie. - Od 8 stycznia zacząłem wspólne, normalne treningi w klubie. To była typowa siła i bieganie. Wczoraj po raz pierwszy mieliśmy kontakt z piłkami - mówi. Obrońca nie martwi się też o brak zgrania z resztą zawodników. - Owszem nie brałem udziału w całych przygotowaniach zespołu, ale dobrze znam chłopaków. Z większością gram na co dzień w klubie więc nie powinno być kłopotów z komunikacją na boisku.
Dla 30-letniego zawodnika będą to drugie mistrzostwa świata i drugie w roli gracza powoływanego w trakcie turnieju. Przed dwoma laty w Szwecji Grabarczyk zastąpił kontuzjowanego Michała Jureckiego. Teraz jednak odcina się od tamtych zdarzeń. - Nie wracam do tych czasów. Tworzy się nowa historia i na tym trzeba się skupić.
Kołowy do Saragossy dotrze we wtorek wieczorem, jutro odbędzie pierwszy trening z zespołem. Wiele wskazuje na to, że wystąpi już w czwartkowym arcyważnym starciu z Serbią.