Kamil Kołsut: Jaka atmosfera panowała w zespole po powrocie do Polski? Zdołaliście się już otrząsnąć i dojść do siebie po ciosie, jakim poczęstowała was reprezentacja Węgier?
Jacek Będzikowski: Myślę, że należy o to zapytać każdego zawodnika z osobna, bo każdy z nas na swój sposób przeżywał ten turniej. Oczekiwania były różne, mniejsze i większe, stąd na ten temat zawodnicy powinni wypowiadać się indywidualnie.
1/8 finału to jest obecnie realny wyznacznik możliwości tego zespołu, czy reprezentację Polski - na takim etapie rozwoju, na jakim jest ona obecnie - stać na znacznie lepsze rezultaty?
- Nie chciałbym w tym momencie oceniać potencjału drużyny, bo tak naprawdę jest jeszcze na to zdecydowanie zbyt wcześnie, od zakończenia turnieju minęło dopiero kilka dni. Na wystawianie cenzurek nigdy nie decydowałbym się po tak krótkim czasie. Na pewno każdy jechał na ten turniej ze swoim własnym założeniem i o to, czy udało się go wypełnić, należy wszystkich po kolei zapytać z osobna.
Trener nie postawił przez zespołem żadnego konkretnego celu? Rozumiem, że przed turniejem nie chcieliście mówić o założeniach głośno, ale teraz można chyba uchylić rąbka tajemnicy.
- Wiadomo, że chcieliśmy wypaść jak najlepiej. Żadnego konkretnego założenia naprawdę nie mieliśmy. Planowaliśmy zająć dobre miejsce w grupie, gwarantujące grę z teoretycznie słabszym rywalem w dalszej fazie turnieju. To nam się udało, ale później coś zawiodło i jak najszybciej musimy zastanowić się, co to było i w jaki sposób można temu zaradzić.
Reprezentacja Polski w meczu z Serbią zagrała powyżej swojego poziomu, czy też przeciwko Węgrom spisała się znacznie poniżej możliwości?
- Myślę, że to drugie. Stać nas na znacznie lepsze występy niż to, co pokazaliśmy w starciu z Węgrami.
Rozmawialiście wspólnie po meczu o przyczynach porażki? Udało się wam chociaż wstępie ustalić, co i dlaczego nie funkcjonowało tak, jak powinno?
- Domyślamy się, dlaczego, ale ja na pewno nie podejmę się takich analiz na kilka dni po zakończeniu udziału w turnieju, tym bardziej w rozmowie z mediami.
Przed wylotem do Hiszpanii przyznawaliście, że podczas zgrupowań nie przykładaliście zbyt wielkiej wagi do gry ofensywnej, skupiają się na obronie. To wyszło w walce o ćwierćfinał?
- Na pewno w tym momencie rozmawiamy o podstawowych rzeczach. Wiadomo, że musimy się w przyszłości skupić na zmianie stylu ataku pozycyjnego, by był on całkowicie zespołowy. W Hiszpanii zebraliśmy pewne doświadczenia i dzięki nim wiemy, w którym kierunku podążać.
Niedopracowanie pewnych schematów było widać przede wszystkim przy ataku szybkim, którego nasi zawodnicy - najpewniej w obawie przed prostą stratą - po prostu nie wyprowadzali. Zabrakło wam czasu?
- Zabrakło nam czasu, ale pamiętajmy, że inne zespoły miały go właściwie tyle samo. Nie zapominajmy, że w zespole było u nas kilku zawodników, którzy na mistrzostwach świata grali po raz pierwszy.
Ta młoda krew nie była wprowadzana zbyt ostrożnie?
- Moim zdaniem debiutanci na taki turniej powinni jechać po to, aby poznać atmosferę. Czy należało od razu rzucić ich na głęboką wodę? Każdy może to oceniać jak chce. Ja uważam, że ci nowi poznali coś, co jest wyjątkowe i już teraz na pewno przy następnej okazji nie będą pod takim wielkim wrażeniem, że przyjechali na mistrzostwa świata czy Europy.
Za każdym razem powtarzacie z trenerem Bieglerem, że wasza praca przebiega dwutorowo, z nastawieniem na sukcesy obecne i budowę drużyny w perspektywie 2016 roku. Czy ten turniej w Hiszpanii nie pokazał, że plan ten warto zweryfikować i zdecydowanie odważniej postawić na młodzież, skoro gracze bardziej doświadczeni nie spełnili oczekiwań?
- Nie odpowiem w tym momencie na to pytanie i nie chciałbym, aby takie były nam stawiane. Mamy swoją drogę, którą podążamy, a tym momencie dywagacje czy lepiej było zrobić to, czy tamto, nie mają większego sensu.
Rozumiem więc, że droga pozostaje taka sama? Ścieżka, którą podążacie, jest właściwa?
- Jeśli nią idziemy, to znaczy, że jest najlepsza z możliwych. Po fakcie wszyscy mogą być mądrzy, a ja - jak już mówiłem - na kilka dni po zakończeniu imprezy nie chcę rozmawiać na takie tematy.
Będziecie iść tą drogą w takim samym składzie? Poza jasną deklaracją Marcina Lijewskiego nie pojawiły się żadne sygnały mówiące o tym, że ktoś zamierza się wycofać, zrezygnować?
- Nic takiego się nie pojawiło. Dalej idziemy razem.
No takich bzdetów już dawno nie czytałem. Tyle gadać i nic nie powiedzieć to jest sztuka - plus dla Będzikowskiego i minus dla autora. Dla autora skromna rada : jeżeli odpowiad Czytaj całość