Gra w silniejszej lidze jest moim celem - rozmowa z Robertem Orzechowskim

W tegorocznych mistrzostwach świata Robert Orzechowski po raz pierwszy odgrywał tak znaczącą rolę w polskiej reprezentacji. Leworęczny zawodnik po powrocie do Polski odczuwa jednak duży niedosyt.

Michał Gałęzewski: Za reprezentacją Polski kolejne mistrzostwa świata. Jakie są twoje odczucia?

Robert Orzechowski: Na pewno odczuwam duży niedosyt. W fazie grupowej przegraliśmy mecz ze Słoweńcami różnicą jednej bramki, a powinniśmy wygrać. Tuż po niej, trafiliśmy na trochę mocniejszych Węgrów, którym nie daliśmy rady, a zwycięstwo było w naszym zasięgu. Stać nas było na więcej. Oglądałem już sporo turniejów mistrzowskich i zawsze decydujący był jeden kluczowy mecz. Ten przypadł na spotkanie ze Słowenią. Pierwsze miejsce dawało nam grę z Egiptem w 1/8 finału. Uważam, że z tą drużyną byśmy nie przegrali.

Odpadliście w 1/8 finału, jednak w przeciągu całego turnieju zagraliście tak naprawdę tylko jeden słaby mecz. Poza tym raz mieliście szczęście, a raz pecha…

- W meczu z Węgrami przegraliśmy sami ze sobą. Ta porażka była w naszych głowach. Na początku meczu nie graliśmy dobrze, ale nasi rywale nie potrafili złamać naszej obrony. W drugiej części spotkania puściła obrona. Straciliśmy kilka bramek i jak przewaga zrobiła się większa, to nadzieja powoli w nas umierała. Chcieliśmy co prawda szarpać, ale wyglądało to coraz gorzej.

Bramka Robeta Orzechowskiego w mecu z Serbią zadecydowała o zwycięstwie biało-czerwonych
Bramka Robeta Orzechowskiego w mecu z Serbią zadecydowała o zwycięstwie biało-czerwonych

Śni ci się jeszcze bramka rzucona Serbii?

- Nie, ona mi się wcale nie śniła. Bardzo się cieszę, że ta bramka w ogóle wpadła. Jak bym jej nie rzucił, to sytuacja byłaby zupełnie inna.

Co myślałeś w momencie, w którym podjąłeś wtedy decyzję rzutową? Wierzyłeś, że tak idealnie zmieścisz piłkę pomiędzy bramkarzem, a słupkiem?

- Nie było tam dużo miejsca. To było na kontakcie z obrońcą. Tak naprawdę on mnie podpuszczał, abym rzucił w krótki róg i nie zdążył tego zamknąć. Rzuciłem koło nogi bramkarza i trzeba się cieszyć z powodzenia tej akcji. Szkoda, że ta bramka nie dała nam lepszego miejsca w perspektywie dalszej części turnieju. Udało się jedynie zrewanżować za wcześniejsze dwie porażki z Serbami, które wcześniej nam dużo zabrały.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Twoje zdjęcie z tego rzutu oraz filmiki obiegły cały internet. Masz świadomość, że teraz stałeś się rozpoznawalny nie tylko wśród fanów piłki ręcznej?

- Tak, już to odczułem. Byłem teraz przez dwa dni w Kwidzynie i kilka osób mnie zaczepiło. Mówili, że wcześniej nie chodzili na mecze, ale teraz już zaczną. Może hala będzie miała dzięki temu wyższą frekwencję?

Praktycznie każdą akcję przeprowadzasz z pokerową miną. Dlaczego rzadko uśmiechasz się na boisku?

- Nie wiem, może mam taki charakter i jestem mało wylewnym człowiekiem, który pewne emocje trzyma w sobie? Czasami zdarzają się mecze, w których krzyknę, czy coś pokażę. Wtedy właśnie wyrzucam z siebie to, co czuję.

Widać wyraźnie, że młode pokolenie musi powoli przejąć pałeczkę. Myślisz że jesteście w stanie nawiązać do sukcesów waszych poprzedników?

- Trudno powiedzieć. Poprzeczka jest postawiona naprawdę bardzo wysoko, a w perspektywie czasu mamy przed sobą bardzo trudny turniej w Polsce. Nie mamy jednak innej możliwości, jak podjąć wyzwanie. Jest wiele pracy przed nami. Polska liga z upływem lat idzie do przodu. Do zespołów z Płocka i z Kielc przychodzą coraz lepsi zagraniczni zawodnicy, a ci Polacy którzy wcześniej grali w tych dwóch klubach przechodzą gdzie indziej i podnoszą poziom pozostałych drużyn. Do Pogoni Szczecin, Powenu Zabrze, czy Azotów Puławy przychodzą zagraniczni zawodnicy, jak choćby ostatnio Jan Sobol. W dłuższej perspektywie to powinno wyglądać coraz lepiej.

Wkrótce zawodnicy będący obecnie w wieku Orzechowskiego będą musieli przejąć pałeczkę
Wkrótce zawodnicy będący obecnie w wieku Orzechowskiego będą musieli przejąć pałeczkę

To były dla ciebie pierwsze mistrzostwa w tak wyraźnej roli numeru jeden na prawym skrzydle. Pojawiła się przez to większa presja?

- Była większa presja. Czułem, że były to dla mnie cięższe mistrzostwa, niż te przed rokiem w Serbii, gdzie byłem zmiennikiem Patryka Kuchczyńskiego i wchodziłem po to, aby odpoczął. Teraz to ja byłem numerem jeden i Michał Bartczak był moim zastępcą. Był to mój pierwszy taki turniej i mam świadomość, że w niektórych meczach nie pokazałem tego, co potrafię. Żyję z przekonaniem, że w kolejnych mistrzostwach będzie już tylko lepiej.

Jak grało ci się z takimi zespołami, jak Arabia Saudyjska, czy Korea Południowa? Czy z perspektywy boiska miało to dużo wspólnego z piłką ręczną?

- Na pewno zawodnicy grający w tych drużynach nie mają takich umiejętności jak ci, którzy grają w Europie. Do tego nie dysponują takimi warunkami fizycznymi. Trenerem Arabii Saudyjskiej był Chorwat, ale drużyna ta grała bardzo egzotyczną piłkę ręczną. Co minutę zmieniała systemy obrony, grając w defensywie 6-0, 5-0, 3-2-1, czy 3-3. W każdej akcji trzeba było się dostosować do tego, co grają. Wygraliśmy czternastoma bramkami. Naszym założeniem była strata jak najmniejszej liczby bramek i kontry i to się udało. Wydaje mi się jednak, że z takim rywalem powinniśmy zdobywać ponad 30 bramek.

[nextpage]
Jak byś porównał motywację do gry w kadrze i w klubie?

- W klubowych rozgrywkach podchodzę do tego z większym spokojem i dystansem. Koncentracja na kadrze jest większa. W reprezentacji wszystko podporządkowuje się pod mecz. Od rana się tym żyje. W lidze często myśli o meczu przychodzą później.

Czy na zgrupowaniach kadry można się nauczyć czegoś nowego, czy jest głównie ćwiczone zgranie drużyny i taktyka?

Właśnie te dwa czynniki decydują o sukcesie kadry. Ja jeździłem na grupowania i nadal jeżdżę z takim nastawieniem, aby stać się jak najlepszym zawodnikiem. Od trzech lat mam okazję i przyjemność podglądać braci Lijewskich na rozegraniu i to jak poruszają się na boisku. Patrzenie jak grają z kołem, czy ze skrzydłem powoduje, że jestem coraz lepszy. Na treningach rzuca się bramki Sławkowi Szmalowi i Marcinowi Wicharemu, czyli najlepszym bramkarzom w Polsce. Oprócz tego, że jedzie się grać dla kraju, do klubu wraca się lepszym zawodnikiem.

Dotychczas pracowałeś ze szkoleniowcami z Polski. Współpracując z trenerem Bieglerem miałeś okazję do jakichś nowych ćwiczeń, czy niemiecka myśl szkoleniowa jest podobna do polskiej?

- Michael Biegler mówi w każdym wywiadzie, że stawia głównie na defensywę i jak mówi, tak jest. Naprawdę wiele treningów było ukierunkowanych tylko pod grę obronną. Trenowaliśmy ją w różnych wariantach i konfiguracjach. Na boisku graliśmy parami, trójkami, czy czwórkami i był to nasz najlepszy atut w turnieju. Niestety wypadł nam Mariusz Jurkiewicz, a Piotr Grabarczyk dojechał w trakcie mistrzostw i wybiło go to z rytmu. Gdybyśmy byli od początku do końca w takim zestawieniu jak chciał trener, to byłoby jeszcze lepiej.

Orzechowski jest kluczowym zawodnikiem MMTS-u Kwidzyn
Orzechowski jest kluczowym zawodnikiem MMTS-u Kwidzyn

Reprezentacja młodzieżowa nie awansowała ostatnio na mistrzostwa w swoim roczniku. Nie obawiasz się, że teraz będzie ciężko o takich zawodników, którzy będą pukać do kadry?

- Ja grałem w reprezentacji rocznika 1988 i zajęliśmy czwarte miejsce na mistrzostwach Europy i szóste miejsce na mistrzostwach świata. Tak naprawdę z tej kadry tylko ja więcej czasu spędzam na boisku w pierwszej reprezentacji. Piotr Chrapkowski, Mateusz Jankowski, Piotr Wyszomirski, Damian Kostrzewa, czy Łukasz Gierak byli powoływani wcześniej, ale nie zdążyli się jeszcze przebić na stałe. Znam osobiście kilku młodszych zawodników z roczników 1990, czy 1992 i jest tam trochę ciekawych szczypiornistów, na których grę można zawiesić oko. Jakąś przyszłość nasza reprezentacja ma.

Pojawiły się informacje, że ZPRP chce objąć po 5-6 zawodników z każdej pozycji specjalnym systemem szkolenia. Jest to dobre rozwiązanie?

- Na pewno tak. 35-40 zawodników będzie objętych centralnym szkoleniem i będzie to szerszy krąg 20 doświadczonych i 20 z młodszych roczników. Gdy będą organizowane różne konsultacje, to będzie to miało bardzo dobry wpływ na rozwój dyscypliny.

W klubie grasz głównie na prawym rozegraniu, natomiast w kadrze na skrzydle. Na jakiej pozycji się lepiej czujesz?

- Nie ma co ukrywać, całe życie grałem lepiej na rozegraniu i właśnie na tej pozycji czuję się bardziej komfortowo. Pozycja skrzydłowego nie jest mi jednak obca. W reprezentacjach młodzieżowych przez dwa-trzy lata też grałem na skrzydle. Mam nadzieję, że później też będę mógł spędzać czas na boisku. Ważne, że mogę cieszyć się tym co robię i spełniać się jako zawodnik.

Grasz w MMTS-ie Kwidzyn, czyli zespołem spoza polskiej wielkiej dwójki. Jak widzisz swoją karierę w perspektywie najbliższych 2-3 lat?

- Na pewno chciałbym grać zagranicą, ale wyjechać nie jest łatwo. Trzeba prezentować wysoki poziom i komuś się spodobać. Następnie trzeba podpisać kontrakt. Zobaczymy co się wydarzy. Polska liga jest jednak coraz mocniejsza, trudniej jest w niej o bramki i można się więcej nauczyć. Nie zmienia to jednak tego, że gra w silniejszej lidze jest moim celem.

Podczas mistrzostw najłatwiej jest się pokazać skautom z zagranicy?

Jak już wcześniej powiedziałem, gram w kadrze już od trzech lat i nie jestem postacią anonimową. Może po tej bramce z Serbią trochę bardziej znaną (śmiech). Zobaczymy jak się wszystko potoczy. Jak nie uda się wyjechać, to mam kilka ofert z ligi polskiej i zobaczymy co się wydarzy.

Jak podchodzisz do tego, że klub z twojego rodzinnego miasta się rozwija?

- Bardzo się z tego cieszę. Ja się wychowałem na sukcesach Wybrzeża. Całe życie chodziłem na mecze Wybrzeża oraz na spotkania Spójni. Pamiętam wszystkich zawodników, jak Marcin Lijewski, Damian Wleklak, Sebastian Suchowicz, Damian Drobik, Dawid Nilsson, Artur Siódmiak, Patryk Kuchczyński, Damian Moszczyński. Trenerem był wtedy Daniel Waszkiewicz. Na mecze GKS-u uczęszczałem już wtedy, gdy byłem taki mały, że ledwo głową sięgałem barierki. Uczyłem się tego sportu na Wybrzeżu i debiutowałem w meczu barwach tego klubu. Gdzieś w moim sercu jest Wybrzeże. Zobaczymy jak się potoczy w życiu. Życzę im jak najlepiej i fajnie by było, gdyby Gdańsk miał drużynę w PGNiG Superlidze.

Orzechowski jest mocno związany z Wybrzeżem Gdańsk, ale daje z siebie wszystko w meczach MMTS-u
Orzechowski jest mocno związany z Wybrzeżem Gdańsk, ale daje z siebie wszystko w meczach MMTS-u

Myślisz że gdyby ten klub prezentował odpowiedni poziom mógłbyś kiedyś grać w Wybrzeżu?

- Na pewno teraz nie ma co robić kroku w tył. Zobaczymy jak sytuacja tego klubu się potoczy. Jestem rodowitym gdańszczaninem i całe życie spędziłem w tym mieście. Kiedyś chciałbym zagrać z herbem Wybrzeża na piersi, chociaż nie wiem kiedy i czy to nastąpi.

Twój ojciec grał w piłkę ręczną i jest obecnie kierownikiem gdańskiej drużyny, tą dyscyplinę uprawia też twój młodszy brat. Była w ogóle jakakolwiek opcja, żebyś nie został piłkarzem ręcznym?

- Chyba nie mogłem nie zostać piłkarzem ręcznym. Od kiedy pamiętam była w domu piłka do tego sportu. Jedyne co mogłem, to być bramkarzem. Mam jednak taki charakter, że nie umiem siedzieć w jednym miejscu.

Źródło artykułu: