Po niepowodzeniu w wyjazdowym starciu z Wybrzeżem Gdańsk podopieczni Marcina Smolarczyka i Jarosława Cieślikowskiego potrzebowali zwycięstwa. W przypadku wpadki ligowi rywale mogliby bowiem zbliżyć się w tabeli do beniaminka nawet na jeden punkt, do tego jednak nie doszło, bo legionowianie byli zespołem co najmniej o klasę lepszym, ogrywając dotychczasowego wicelidera pewnie i wysoko.
- Mecz przed cały czas toczył się pod nasze dyktando i byliśmy zdecydowanie górą - nie ma wątpliwości rozgrywający KPR-u, Tomasz Pomiankiewicz. Chwilę niepewności on i koledzy przeżywali tylko przez kilkanaście minut drugiej części gry, gdy rywale zmniejszyli straty z jedenastu do pięciu trafień. - Trochę się pogubiliśmy, bo wyłączyli nam dwóch rozgrywających. Zabrakło nam w tym momencie zimnej krwi i rzucaliśmy za szybko, ale po czasie wziętym przez trenera zdołaliśmy się ocknąć - relacjonuje doświadczony zawodnik.
Mimo wygranej nad wiceliderem Pomiankiewicz zachowuje spokój, a przewaga nad resztą stawki nie robi na nim większego wrażenia. - Liga jest długa, za nami dopiero trzy mecze rundy wiosennej. Wszystkie spotkania będą trudne. Pamiętamy dobrze mecze pierwszej rundy w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie rywale mocno się nam postawili i mieliśmy naprawdę ciężką przeprawę. Nikt nam nie odpuści i każdy będzie walczył - nie ma wątpliwości nasz rozmówca.
Dużo do myślenia dała legionowianom wspomniana już porażka w Gdańsku. - Obie drużyny postawiły tam naprawdę trudne warunki w obronie i dwa-trzy błędy decydowały o tym, kto wygra mecz. Ostatecznie my popełniliśmy ich więcej. To spotkanie pokazało nam, że jest o co walczyć i będziemy to robić dalej - podsumowuje jeden z najskuteczniejszych zawodników na pierwszoligowych parkietach.