Michał Gałęzewski: W półfinale PGNiG Pucharu Polski po raz kolejny wysoko przegraliście z KGHM-em Metraco Zagłębie. Dlaczego?
Jens Steffensen: Musimy przeanalizować wideo z tego spotkania i porozmawiać z dziewczynami o tym pojedynku. Na pewno o zwycięstwie naszych rywalek zadecydowała świetna gra w obronie. Grały bardzo dobry mecz. Nasze zawodniczki przeprowadziły kilka ciekawych akcji, ale miały problem z rzucaniem bramek. Później wynikła z tego gorsza gra w obronie i szybkie kontry lubinianek.
W meczu o trzecie miejsce udało się jednak dosyć pewnie pokonać KPR Ruch Chorzów.
- Tutaj zagraliśmy z drużyną grającą zupełnie inaczej w obronie. Szczególnie dla leworęcznych zawodniczek było dużo więcej miejsca na boisku.
Zdobycie 37 bramek w jednym meczu to naprawdę imponujący rezultat...
- O tak, można tak powiedzieć. Chorzowianki przestały jednak grać, gdy w drugiej połowie wyszliśmy na kilkubramkowe prowadzenie. Może dlatego w końcówce było nam łatwiej.
Kto był pańskim faworytem finału PGNiG Pucharu Polski?
- Przed tym meczem wszystko było otwarte i zapowiadał się bardzo interesująco. Moim faworytem było Zagłębie, ale i lublinianki mogły sobie poradzić z tym rodzajem obrony.
Finał graliście na własnej hali. Trzecie miejsce jest sukcesem, czy spodziewaliście się czegoś więcej?
- Teraz mogę powiedzieć, że akceptuję ten rezultat. Zagłębie zasłużyło na finał jak nikt inny. Może jak byśmy grali w półfinale z SPR-em, sytuacja ułożyłaby się inaczej? Trudno mi powiedzieć. Szanuję trzecie miejsce, ale w sporcie każdy chce grać w finałach.
Możecie pokonać lubinianki w play-offach?
- (śmiech) Musimy na to dużo popracować. Oczywiście jednak to zawodniczki Zagłębia będą faworytkami. W każdym meczu przeciwko tej drużynie przegrywaliśmy, ale kto wie? Może tym razem się uda?
Co jest ważniejsze w pańskiej hierarchii? Mecze pucharowe, czy ligowe?
- Zawsze trzeba podchodzić tak, że każdy najbliższy mecz jest najważniejszy, bo bez tego się nie wygra. Final Four Pucharu Polski był jednak dla nas o tyle ważny, że był rozgrywany na gdyńskim obiekcie. Oczywiście chcieliśmy grać o godzinie 17:00 w finale, ale i tak trzeba było się przygotować na mecz z Ruchem. Teraz skupiamy się już tylko i wyłącznie na lidze.
Co pan sądzi o poziomie polskiej ligi? Spodziewał się pan czegoś lepszego?
- Myślę, że gra w polskiej lidze wiele bardzo dobrych zawodniczek i na każdą drużynę trzeba uważać, aby z nią nie przegrać. Nawet Zagłębie przegrało dwa mecze z rzędu. Myślę, że poziom jest wystarczający.
Myśli pan że można zrobić coś wielkiego z drużyny Vistalu Łączpol?
- To się dopiero okaże. Na pewno chcielibyśmy powtórzyć ubiegłoroczny sukces i zdobyć mistrzostwo Polski, jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie to bardzo trudne. Kluby z Lubina i z Lublina są bardzo mocne. Jak nie będziemy walczyć, to nie zobaczymy jednak na co nas stać.
Jak wyglądają treningi w drużynie? Pańskie zawodniczki zawsze robią to, czego pan od nich oczekuje, czy są jeszcze spore braki?
- Trener nie jest nigdy w pełni usatysfakcjonowany z osiągów drużyny. Zawsze są jakieś elementy do poprawy. To jednak fajna grupa dziewczyn i cieszę się z tego, że mogę być jej trenerem.