Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że gdyby nie Kazimierz Kotliński Czuwaj Przemyśl mógłby ze Śląska wywieźć zdobycz punktową. Faworyzowany NMC Powen Zabrze nie zagrał najlepszych zawodów, a doświadczony bramkarz zwłaszcza w pierwszej połowie musiał uwijać się jak w ukropie, by jego drużyna na przerwę nie schodziła przegrywając.
Ostatecznie pierwsza odsłona zakończyła się remisem 19:19. - To spotkanie nie było w naszym wykonaniu zadowalające. Chcieliśmy zagrać widowiskowo, a tak nie było. Próbowaliśmy co prawda utrudnić przeciwnikowi zdobywanie bramek, ale po naszych głupich błędach rzucali oni bramki z kontrataku. W głównej mierze przez to nie umieliśmy odskoczyć Przemyślowi w pierwszej połowie - analizuje bramkarz Powenu.
- W drugiej połowie udało nam się pozbierać do kupy. Chłopakom udało się kilka bramek rzucić, mnie z kolegami z obrony kilka piłek "wyciągnąć" i dzięki konsekwencji udało nam się to prowadzenie utrzymać i dowieźć do końca - dodaje 38-latek.
Kotliński kategorycznie zaprzecza, jakoby Powen zlekceważył drużynę z Podkarpacia. - Zawsze z takimi zespołami gra się trudno. Wydaje mi się, że im już nie zależy na wyniku, bo przesądzone jest, że Czuwaj będzie grał w grupie spadkowej i dzięki temu grają oni bez kompleksów, jakby grali mecz towarzyski. To co im się uda, to plus dla nich. My powinniśmy mieć przede wszystkim pretensje do siebie, bo przez brak koncentracji nie umieliśmy od samego początku grać naszego handballa - przekonuje zawodnik zespołu z Zabrza.
Doświadczony golkiper dla szczypiornistów Czuwaja był trudny do pokonania nie tylko z gry, ale także przy rzutach z rzutów karnych, po których piłka zazwyczaj padała jego łupem. - Dużo pracujemy nad tym na treningach, próbując różnych możliwości rzutowych. Jednego karnego musiałem przepuścić, bo piłka leciała w okolice twarzy i w takim wypadku lepiej jest odpuścić, tym bardziej, że wynik był już spokojny. Dzięki tej wytężonej pracy w lidze przychodzą efekty - dowodzi bramkarz kadry Białorusi.
Sobotnie zwycięstwo pozwoliło Powenowi awansować na piąte miejsce w tabeli PGNiG Superligi Mężczyzn. - O walce o czołówkę nie możemy myśleć. Musimy się skupić nad tym, co przed nami w najbliższym czasie. Jedziemy teraz na dwa wyjazdy, do Kielc i Głogowa. Vive tanio nam skóry nie sprzeda, a Chrobry po zmianie trenera też złapał wiatru w żagle. W obu meczach będziemy robić wszystko, by wygrać, a dopiero po rundzie zasadniczej będziemy się martwić co dalej - puentuje gracz NMC.