Obie ekipy za cel nadrzędny postawiły sobie zdobycie dwóch punktów, choć przyświecały im odmienne cele. Szczeciniankom wygrana dawała piątą lokatę i play-off z akademiczkami z Koszalina, natomiast Piotrcovii lepszy start w fazie play-out. Z tego faktu zdawała sobie sprawę także środkowa rozgrywająca MKS-u Agata Wypych. - Dla nas każdy punkt jest ważny, ale wiedziałyśmy, że będzie nas tutaj czekać bardzo trudne spotkanie, ponieważ Szczecin walczył o piąte miejsce. Tak się mogło stać tylko w przypadku wygranej nad nami.
Doświadczona szczypiornistka przyznała jednak, że jej drużyna zaczęła spotkanie bardzo źle. - Fatalnie zaczęłyśmy ten mecz. Pogoń odskoczyła nam na 7 bramek. Pokazałyśmy jednak wolę walki i chęci i doprowadziłyśmy do wyniku 19:20. W drugiej połowie zagrałyśmy naprawdę rewelacyjnie. Wychodziło nam wszystko, prawie wszystko. Odskoczyłyśmy na 6 bramek i tak naprawdę mogłyśmy spokojnie kontrolować to spotkanie. Na gorąco to nie wiem co się stało. Za szybko chciałyśmy dobić rywalki, potem straciłyśmy 2-3 piłki, tak zaraz po meczu nie jestem w stanie powiedzieć co się stało. Tak naprawdę zawaliłyśmy, bo mogłyśmy ten mecz wygrać dość spokojnie i zdobyć dwa punkty.
Porażka w Szczecinie zakończyła świetną serię Piotrcovii. Przypomnijmy, że w ostatnich sześciu konfrontacjach sposób na drużynę Henryka Rozmiarka znalazł tylko SPR Lublin. Pozostałe mecze dziesiąty obecnie zespół ligi rozstrzygał na swoją korzyść. - My oczywiście wierzymy mocno w to utrzymanie. Inaczej nie byłoby sensu wychodzić na parkiet. Mamy jeszcze 6. spotkań w tej dolnej grupie. Możemy zdobyć jeszcze dużo punktów i utrzymać się bez rozgrywania meczów barażowych, bo tego też chcemy uniknąć. Jest naprawdę jeszcze dużo grania, a przy takiej dyspozycji, jaką prezentowałyśmy ostatnio to myślę, że jesteśmy w stanie utrzymać się bez baraży - z dużą dozą pewności w głosie stwierdziła Wypych.
Sama zainteresowana pozytywnie oceniła również zmianę na pozycji szkoleniowca piotrkowskiej siódemki. - Zmiana trenera zawsze powoduje to, że panuje jakaś większa mobilizacja w zespole. Każda chce się pokazać, zagrać. Nam tego na pewno brakowało. My przegrywałyśmy mecze niewielką różnicą bramek, często w końcówkach. Nie sprzyjało nam też szczęście a ono w sporcie też jest potrzebne. Szkoda, że tak późno zaczęłyśmy odrabiać straty, bo z taką grą jak ostatnio to uważam, że byłybyśmy w stanie z powodzeniem grać w play-offach, nawet gdzieś między piątym a szóstym miejscem. Niestety nie udało się. Czeka nas walka o utrzymanie do samego końca i to jest teraz najważniejsze.
Wydaje się, że walka o bezpośrednie utrzymanie się w Superlidze została już rozstrzygnięta. Trudno bowiem przypuszczać, by nagle zespół Aussie Sambora Tczew zaczął wygrywać wszystko co się da i odrobił tak dużą stratę do reszty ekip. Szczypiornistka przypomina jednak, że w sporcie tak naprawdę wszystko jest możliwe, najgorszego jednak nie zakłada. - Przewaga nad zespołem z Tczewa jest duża, ale to tylko sport. Niemniej jednak nikt nie zakłada, że gdzieś tam mogłybyśmy to stracić. My obrałyśmy sobie za cel utrzymanie się bez rozgrywania baraży. Będziemy się starały zdobyć jak najwięcej punktów w tych meczach, które nam zostały. Możemy się spokojnie utrzymać, w co głęboko wierzymy. Na pewno będziemy walczyć do końca.