Nigdy się nie poddałem - rozmowa z Maciejem Dmytruszyńskim, zawodnikiem TSV Dormagen

Diagnoza lekarza oznaczająca koniec kariery potrafi załamać każdego. Prawdziwych sportowców poznajemy jednak po tym jak zachowują się w sytuacjach kryzysowych. Wychowanek Metalplastu Oborniki Wlkp. pokazał charakter, podjął naprawdę trudną walkę z własnym organizmem i jak widać z całkiem niezłym skutkiem. Gra wprawdzie w nie najsilniejszym klubie, ale przecież większość zawodników o Bundeslidze może wyłącznie pomarzyć.

Łukasz Darowski: Na początek powiedz jak się czujesz po sprawieniu kolejnej niespodzianki? W pierwszej kolejce remis z mistrzem kraju, a teraz zwycięstwo z faworyzowanym HSV Hamburg.

Maciej Dmytruszyński: Te dwie niespodzianki to było coś naprawdę niesamowitego! Jeśli ktokolwiek przed sezonem powiedziałby mi, że po meczach z THW Kiel i HSV Hamburg będziemy mieli 3 pkt. to uznałbym go za szaleńca. Wywieźć 1 pkt. z Ostseehalle zdarza się bardzo, bardzo rzadko, a my jako beniaminek zrobiliśmy to chyba po raz pierwszy w historii. Piłkę z tego meczu, za rzuconego w ostatniej sekundzie karnego, dostałem od całej drużyny w prezencie. Super pamiątka!

Jesteś zadowolony z pobytu w Dormagen?

- Sprowadzono mnie do TSV abym pomógł wywalczyć awans do pierwszej ligi, co nie udawało się przez ostatnie 7 lat. Cel szczęśliwie zrealizowaliśmy. Był to dla mnie, jak i dla całej drużyny bardzo udany sezon, a teraz już przed nami nowe wyzwanie. Jak do tej pory pobyt w Dormagen oceniam bardzo pozytywnie i decyzję o przenosinach do tego klubu uważam za bardzo trafną.

Wasz cel na ten sezon to walka o utrzymanie, czy myślicie o czymś więcej?

- Naszym celem na ten sezon jest utrzymanie się w 1. lidze i chociaż sprawiliśmy już 2 niespodzianki, będzie bardzo ciężko go zrealizować. Sezon jest bardzo długi, a najtrudniejsze mecze dopiero przed nami, bo punkty musimy przede wszystkim zdobywać z zespołami, które mają podobny cel do naszego. To będą prawdziwe mecze walki.

Twoim największym problemem są kontuzje. Czy na dzień dzisiejszy wszystko jest w porządku?

- Kontuzje nigdy mnie niestety nie omijały i chociaż w piłce ręcznej zdarzają się często, to ta która mnie dotknęła wiele w moim życiu zmieniła. Moja kariera nie potoczyła się tak, jak sobie to na początku wyobrażałem. Nigdy się jednak nie poddałem. Lekarze mówili mi o zakończeniu kariery. Zapewniali, że są w stanie zrobić operacje, ale do sportu już nie wrócę. Wtedy bardzo pomogli mi Bogdan Wenta i Marcin Lijewski. To oni znaleźli takiego lekarza i rehabilitanta, którzy razem zrobili wszystko abym wrócił do sportu. Chociaż skutki tej kontuzji odczuwam każdego dnia - to jest warto. Znowu gram w najlepszej lidze świata, co zawsze było moim marzeniem!

Liczysz na powołanie do kadry? Myślisz, że możesz coś wnieść do zespołu Bogdana Wenty?

- Na powołanie raczej nie liczę, bo myślę że Bogdan Wenta trzon drużyny ma już od kilku lat i do tej grupy będzie szukał teraz młodych, utalentowanych zawodników z myślą o budowaniu zespołu na następną Olimpiadę. Ja oczywiście swoją grą w Bundeslidze będę chciał przypomnieć się trenerowi i jak tylko uzna on, że zasługuje na powołanie, to wiadomość tą przyjmę z radością.

Czego zabrakło naszym reprezentantom na Igrzyskach Olimpijskich? Szansa na medal była naprawdę duża.

- Szansa była bardzo duża i chyba wszyscy liczyli na medal, ale niestety jeden mecz przekreślił całe plany i przygotowania. Co się stało w meczu z Islandią i czego tak naprawdę zabrakło wiedzą najlepiej sami zawodnicy i trenerzy. Sami zresztą podsumowali, że zagrali słabiej w obronie w pierwszej połowie oraz że zdecydowała dyspozycja danego dnia. I ja się z tym całkowicie zgadzam.

A kto będzie w tym roku mistrzem Polski?

- Nie odkryję nic nowego jeśli powiem, że w finale zagrają drużyny z Płocka i Kielc, ale kto ostatecznie zdobędzie mistrzostwo to trudno powiedzieć. To dopiero początek sezonu, a później są jeszcze play-offy, w których wszystko może się zdarzyć. Oglądałem w weekend "świętą wojnę" i mecz był naprawdę bardzo ciekawy. Wygrał Płock, gdyż lepiej zagrał w obronie, ale Kielce z pewnością stać na wiele więcej. Czas działa na ich korzyść, ponieważ Bogdan Wenta jest z nimi od krótkiego czasu i na pewno wszystkiego nie zdążył jeszcze poukładać.

Co robi Maciek Dmytruszyński w wolnych chwilach, jest czas na coś więcej niż tylko odpoczynek po ciężkich treningach?

- W wolnych chwilach między treningami przebywam zazwyczaj na rehabilitacji (śmiech). Czas "naprawdę wolny" lubię spędzać aktywnie, wspólnie z żoną i znajomymi, lub w domu przy dobrym filmie albo transmisji sportowej. Często też surfuje po Internecie i rozmawiam z przyjaciółmi z Polski.

Komentarze (0)