Mistrzowie Polski pokazali klasę i hart ducha, szybko zapominając o porażce w półfinale z FC Barceloną. - Powiedzieliśmy sobie po sobotnim przegranym meczu z Barceloną, że tak naprawdę nic się nie stało i trzeba wyjść i zagrać o te trzecie miejsce. Udało nam się, zrealizowaliśmy wszystkie założenia w stu procentach - mówi Tomasz Rosiński.
Podopieczni Bogdana Wenty w pierwszej połowie zmiażdżyli zeszłorocznego triumfatora rozgrywek, wygrywając w pewnym momencie różnicą aż 9 bramek. THW Kiel po przerwie wróciło jednak do gry i kibice w Lanxess Arenie byli świadkami niezwykle emocjonującej końcówki. - Przekonaliśmy już wszystkich do tego, że w naszych meczach nigdy nie jest spokojnie, zawsze u nas jest nerwówka. Dzisiaj akurat okazało się, że to my wyszliśmy z niej zwycięsko. Jesteśmy przeszczęśliwi mimo tego, że przez ostatnie piętnaście minut nic nie graliśmy, nic nam nie wychodziło. Cieszy na pewno fakt, że dowieźliśmy zwycięstwo do końca i teraz zaczyna się świętowanie - dodaje rozgrywający Vive Targów Kielce.
Trzecie miejsce w Lidze Mistrzów to największy sukces polskiej drużyny w tych prestiżowych rozgrywkach. - Jesteśmy dumni, że możemy być częścią wielkiej historii, ale nie zamierzamy na tym poprzestać i mamy nadzieję, że w przyszłym roku również tu rywalizować - kończy "Rosa".
Z Kolonii dla SportoweFakty.pl
Paweł Nowakowski