Doświadczony szczypiornista po zmianie na stanowisku selekcjonera reprezentacji wypadł poza krąg kadry. Michael Biegler początkowo nie widział w swej drużynie miejsca dla etatowego dotąd skrzydłowego, na mistrzostwa świata do Hiszpanii zabierając Roberta Orzechowskiego i Michała Bartczaka. Świetne występy Kuchczyńskiego w Zabrzu odmieniły jednak jego pozycję, dzięki czemu na kwietniowe spotkania ze Szwecją "Lisek" otrzymał już powołanie. Powrót do reprezentacji wiele dla niego znaczył.
- Cieszę się, że mogę z powrotem grać dla takich kibiców, jak choćby ci w Zielonej Górze. Ten okres gdy wypadłem na ponad pół roku dał mi dużo do myślenia. Teraz będę wykonywał jeszcze większą pracę, więc mam nadzieję, że nadal będę dostawał szansę gry w reprezentacji - powiedział 30-letni skrzydłowy.
Kuchczyński w końcowych meczach eliminacji udowodnił trenerowi Bieglerowi, że nadal jest ważnym ogniwem drużyny narodowej, w czterech spotkaniach zdobywając 20 bramek, z czego aż 15 w kończących zmagania starciach z Holendrami i Ukrainą. Jak przyznał, ten drugi mecz był szczególnie trudny.
- Rywale zaskoczyli nas po pierwsze tym, że przyjechali do Zielonej Góry w zupełnie innym składzie i tak naprawdę nie wiedzieliśmy czego możemy się po nich spodziewać. Takie mecze zdecydowanie gra się najtrudniej. Co więcej, w drugiej połowie Ukraińcy pokazali, że mimo że był to już mecz tylko prestiżowy, to chcieli go wygrać - zakończył reprezentacyjny skrzydłowy.