Łukasz Lemanik: Powoli powracasz do drużyny po kontuzji. W meczu ze Startem byłaś w kadrze zespołu, ale na parkiet nie wyszłaś. Dlaczego?
Elżbieta Olszewska: O to trzeba zapytać trenerki. Myślę, że nie chciała jeszcze ryzykować, wpuszczając mnie na parkiet. Kontuzja nie jest jeszcze w pełni wyleczona, a Start gra w ostro, szczególnie w obronie, co mogło zakończyć się odnowieniem mojego urazu.
Nie szkoda Ci, że nie zagrałaś przeciwko swojej byłej drużynie, drużynie w której spędziłaś dwanaście sezonów i świeciłaś wiele sukcesów?
- Na pewno było szkoda, tym bardziej, że kocham piłkę ręczną i każde siedzenie na ławce, czy niedyspozycja w grze jest dla mnie bardzo bolesne. Jednak zdrowie jest w tym przypadku najważniejsze.
W nowym sezonie na rozegraniu masz silną konkurencję. Z Islandii z tytułem króla strzelców tamtejszej ligi powróciła Natalia Ciepłowska...
- To bardzo dobrze, że praktycznie każda pozycja w naszej drużynie jest silnie obsadzona. Jesteśmy zespołem i każda z nas, czy wychodzi w pierwszym składzie, czy wchodzi na zmianę musi dać z siebie wszystko.
Niedawno zawarłaś związek małżeński. Jak się czujesz na nowej drodze życia?
- Jak na razie minęło mało czasu i jeszcze nie odczuwam wielkich zmian (śmiech).