Spokój był najważniejszy - rozmowa z Moniką Stachowską, obrotową SPR Pogoni Baltica Szczecin

Ekipa Pogoni Baltica Szczecin po pierwszej połowie prowadziła z beniaminkiem Superligi Kobiet zaledwie dwoma trafieniami. - W szatni mimo wszystko był spokój - przyznała obrotowa Monika Stachowska.

Krzysztof Kempski: Ganić was za pierwszą połowę czy może chwalić za tę drugą część meczu z Olkuszem? Zdaje się jednak, że najsprawiedliwiej byłoby powiedzieć, że jedno i drugie.

Monika Stachowska: Ja myślę, że należy chwalić za cały mecz, chociażby dlatego, że tą wygraną zmazałyśmy porażkę z Nowym Sączem.

Trzeba przyznać, że wyszłyście bardzo zdeterminowane. Przez pierwsze 10 minut zawodów zespół gości miał wielkie problemy w jako takiej grze.

- Na pewno byłyśmy skoncentrowane. Jeśli nie zdobywa się punktów w takich meczach, to już nie wiemy w jakich. Mamy postawione przed sobą jakieś tam cele, do których chcemy dążyć i nie powinny nam się zdarzać straty punktów z zespołami, które raczej będą zajmować niższe miejsca w tabeli.

Co się z wami stało już po tych pierwszych minutach? Zaczęły mnożyć się błędy, straty piłek w prostych sytuacjach. Można to tłumaczyć jakimś zdenerwowaniem?

Nie wolno tego tłumaczyć zdenerwowaniem, dlatego, że jesteśmy seniorkami i gramy w ekstraklasie (śmiech). Załóżmy więc, że to nie było zdenerwowanie. Może za bardzo chciałyśmy. Trudno tak naprawdę określić.

W waszej szatni po tej pierwszej części było spokojnie?

- Oczywiście, że tak. Mimo wszystko spokój był tutaj najważniejszy.

Stachowska przyznała, że o wyniku zdecydowała gra obronna
Stachowska przyznała, że o wyniku zdecydowała gra obronna

Nie da się ukryć, że po zmianie stron przejęłyście już całkowitą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Łatwo zdobywane bramki podparte dobrą grą. Każda z was mogła zaznaczyć swoją obecność na parkiecie.

- Grałyśmy bardzo dobrze w defensywie. To spowodowało, że byłyśmy w stanie wyprowadzić kontrę. Bardzo się cieszę, że wszystkie zawodniczki mogły zagrać, wszystkie mogły zdobywać bramki. To powoduje, że chce się bardziej trenować i przede wszystkim wygrywać.

W pewnym momencie meczu potrzebna była pani pomoc fizjoterapeuty, ale chyba nic groźnego się nie stało?

- Nie, to jest zupełnie normalne. To było uderzenie w przeponę, ale nic się nie stało.

Następnym rywalem będzie Ruch Chorzów. Będzie to szansa na kolejne punkty?

- Tak. My podchodzimy do każdego meczu, jak do spotkania, w którym jest szansa na zdobycie punktów. Tak chcemy grać przez cały sezon.

Źródło artykułu: