Porażka z ekipą z Dolnego Śląska była pierwszą stratą punktów przez drużynę Vistalu w tegorocznych rozgrywkach PGNiG Superligi. Samo spotkanie przez większość czasu było bardzo wyrównane i o jego losach zadecydowały ostatnie trzy minuty rywalizacji. Mniej błędów w tym czasie popełniły lubinianki, dzięki czemu zwyciężyły 23:21. Nic dziwnego, że po końcowym gwizdku zawodniczki Vistalu były zawiedzione.
- Pozostał niedosyt i to ogromny z powodu straty dwóch punktów - mówiła po spotkaniu Karolina Sulżycka. - W drugiej połowie udało się nam wyjść na dwie bramki przewagi, jednak niestety mecz zakończył się dla nas porażką. W szatni była spora konsternacja i niedosyt, bo mogłyśmy pokazać i zrobić więcej, jednak po prostu się nie udało - dodała skrzydłowa gdynianek.
Podopieczne Jensa Steffensena w końcowych fragmentach miały swoje okazje do przechylenia szali zwycięstwa na swą korzyść, jednak w akcjach ofensywnych brakowało im skuteczności. Najpierw Jessica Quintino zgubiła piłkę, a potem rzut Iwony Niedźwiedź obroniła Monika Maliczkiewicz. - Do tego w obronie dałyśmy się dwa razy nabrać na ten sam zwód do środka Kai Załęcznej, po którym zdobywała bramki. Brak skuteczności i rozkojarzenie w obronie zadecydowały o tym, że przegrałyśmy - podsumowała Kalska.
Skrzydłowa Vistalu w środowej porażce stara się dostrzec też odrobinę pozytywnych aspektów. Gdynianki w przeciwieństwie do zeszłorocznych rozgrywek przez cały mecz były wyrównanymi rywalkami dla Zagłębia i pozostawiły po sobie dobre wrażenie. - To nie była już taka sromotna porażka, gdzie przegrywałyśmy z Zagłębiem dziesięcioma bramkami. Pokazałyśmy, że w tym sezonie nawiążemy walkę i będzie się bić o medal - zakończyła Kalska.