Bramkarskie show i emocje do ostatniej sekundy - relacja z meczu MKS Kalisz - Ostrovia Ostrów Wlkp.

Ostatnia akcja pojedynku w Kalisz Arenie zadecydowała o rezultacie derbów południowej Wielkopolski. Waleczna Ostrovia grała do końca i wywiozła niezwykle cenny punkt z trudnego terenu.

Wielkie emocje towarzyszyły spotkaniu w Kalisz Arenie. Derbowe starcie nie obfitowało jednak w wiele brutalnych akcji w pierwszej części gry. Sędziowie dopiero w końcówce odesłali na ławkę kar po jednym zawodniku.

Przez niemal trzydzieści minut stroną dominującą byli gospodarze, którzy rozpoczęli grę do trafienia Artura Bożka. Ostrowianie szybko odpowiedzieli, a nawet wyszli na prowadzenie 4:3 po akcji na kole. Zanim jednak do końca dobiegł pierwszy kwadrans rywalizacji gospodarze po skutecznych akcjach Jakuba Tomczaka prowadzili 7:4. O czas poprosił trener Witold Rojek i uspokoił poczynania swoich podopiecznych.

Pierwsze skrzypce w biało-czerwonych barwach grał Mateusz Jedwabny. "Erni" okazał się prawdziwym katem klubu, w którym kiedyś występował. Tylko przed przerwą trafił aż sześć razy. To jego bramka dała Ostrovii prowadzenie tuż przed syreną zapraszającą na przerwę. Po karnym Damiana Krzywdy gospodarze prowadzili 13:10, jednak po chwili karą dwóch minut ukarany został Tomasz Fugiel. Wówczas ostrowianie doprowadzili do wyrównania.

Mecz nie był popisem strzelców, zarówno jednej, jak i drugiej drużyny. Trzeba przyznać, że szczególnie w drugiej odsłonie z bardzo dobrej strony pokazali się bramkarze. Po stronie gospodarzy długo z czystym kontem pozostawał Mikołaj Krekora, natomiast w ostrowskiej bramce fantastyczne zawody rozgrywał Filip Tarko. - Wyglądało to tak, jakby Filip obejrzał ten mecz wczoraj i wiedział, gdzie będą kierowane nasze rzuty. Świetnie czytał grę - komplementował swojego vis a vis Krekora.

Głównie za sprawą bramkarza Ostrovia niemal do samego końca utrzymywała korzystny rezultat. MKS nie potrafił odebrać prowadzenia przeciwnikom. Prawdziwą piłkę meczową w 56. minucie miał Arkadiusz Galewski. Były gracz kaliskiego zespołu stanął na linii siedmiu metrów, aby wykonać rzut karny. Wówczas przyjezdni prowadzili 22:21 i rozpoczynali dwuminutową grę w przewadze. Wówczas kapitalną paradą popisał się Krekora.

Obrona dała początek akcji ofensywnej, którą wykończył Mariusz Kuśmierczyk. W ostatniej minucie po raz pierwszy w drugiej połowie na prowadzenie MKS wyprowadził Łukasz Sieg. Wydawało się, że nic nie odbierze zwycięstwa gospodarzom, którzy mieli piłkę w ostatnich sekundach pojedynku. Bezsensowne zagranie spowodowało stratę. W defensywie świetnie zachował się Paweł Dutkiewicz. Ostrovia miała niecałe pół minuty na doprowadzenie do wyrównania. O czas poprosił trener Rojek.

- Powiedzieliśmy sobie z Pawłem, że albo się uda, albo nie. Zaryzykujemy - przyznał po meczu Galewski. Przyjezdni doskonale oszukali defensywę kaliszan. Dutkiewicz zbiegł do skrzydła, złożył się do rzutu, ale tylko go zamarkował. Podał do wbiegającego Galewskiego, który rzutem do niemal pustej bramki ustalił wynik pojedynku i doprowadził do euforii ławkę rezerwowych gości, a także liczną grupę przyjezdnych kibiców.

Zarówno jeden, jak i drugi zespół miał swoje sytuacje, aby rozstrzygnąć konfrontację na swoją korzyść. Mecz obfitował w błędy, ale i walkę, choć nie wskazuje na to ilość dwuminutowych kar. Wynik wydaje się być rezultatem jak najbardziej sprawiedliwym.

MKS Kalisz - Ostrovia Ostrów Wlkp. 23:23 (13:14)

MKS: Trojański, Krekora - Kuśmierczyk 5, Tomczak 5/1, Gomółka 4, Sieg 3, Bożek 2, Klara 2, Krzywda 2/1, Celek, Fugiel, Salamon.
Karne: 2/3. Kary: 6 min.

Ostrovia: Adamczyk, Tarko - Jedwabny 9, Galewski 5, Dutkiewicz 4, Bielec 2, Górecki 1, Sobczak 1, Wojciechowski 1, Czerwiński, Dycfeld, Górny, Kierzek. 
Karne: 0/1. Kary: 6 min.

Sędziowali: Mariusz Wołowicz oraz Andrzej Gratunik.

Widzów: 1100.

Źródło artykułu: