Zdaniem sternika Vive Targów Kielce kluczem do pokonania THW Kiel było to, że gospodarze stanowili w tym meczu zgrany kolektyw, a nie zlepek gwiazd. Wszyscy zawodnicy byli w pełni zaangażowani w to, co działo się na parkiecie. - To była absolutnie zasłużona wygrana i wielki ukłon w stronę chłopaków. Możemy wygrać każdy mecz, nikogo nie musimy się bać, ale też twardo stąpamy po ziemi. Bardzo podobało mi się to, że nasza drużyna była jednością, podobała mi się reakcja ławki, chłopaków, którzy nie grali w danym momencie, a przeżywali mecz tak jakby byli na parkiecie - mówi Bertus Servaas.
Pierwsza połowa była imponująca w wykonaniu kielczan, którzy wypracowali sobie aż sześć goli przewagi. Po zmianie stron mistrzowie Niemiec zaczęli odrabiać straty. W pewnym momencie kibice przypomnieli sobie o pojedynku obu zespołów w Kolonii podczas Final Four Ligi Mistrzów. Wówczas podopieczni Alfreda Gislasnan także rozegrali lepszą druga część spotkanie. - Kiel, to jest Kiel. To nadal piekielnie mocna drużyna, nawet jeśli z nami przegrała. Doszli nas na trzy bramki, ale za chwilę znów odskoczyliśmy na pięć i wynik cały czas oscylował w tych granicach - przypomina Holender.
Na pomeczowej konferencji prasowej trener Bogdan Wenta podkreślał, że w zespole rywala brakowało kilku kluczowych zawodników, co gospodarze skrzętnie wykorzystali. - Mamy znakomitych zmienników, siedemnastu równorzędnych graczy, ale oczywiście brakowało nam Urosa Zormana. Rywalom również bardzo brakowało Arona Palmarsona, a to jest dla Kiel ważny zawodnik - zakończył prezes Vive.