- Chłopaki przegrali w głowach, jeszcze przed meczem. Przestraszyli się nazwy Śląsk. W szatni mojemu zespołowi nie był potrzebny trener, ale psycholog - uważa Zdzisław Zielonka, dla którego była to najbardziej dotkliwa porażka w ponad czterdziestoletniej pracy trenerskiej.
Respekt przed utytułowanym rywalem bardzo szybko przełożył się na rezultat spotkania. Po dziesięciu minutach Śląsk Wrocław prowadził 10:3. Potem było jeszcze gorzej. Do przerwy grodkowianie rzucili raptem cztery, a po zmianie stron osiem bramek.
Właśnie przy sytuacjach strzeleckich było najlepiej widać jak wielką bojaźń czują grodkowianie przed rywalem i świetnie dysponowanym bramkarzem Marcinem Schodowskim. - Popełnialiśmy błędy, jakich nie powinni popełniać juniorzy. Nie wiem co się stało z niektórymi zawodnikami. Jeden przed tygodniem rzucił sześć bramek, a w meczu ze Śląskiem oddał kilkanaście rzutów i żaden nie wpadł do siatki - mówi trener Zielonka.
Szczypiorniści beniaminka muszą szybko wymazać z pamięci fatalny występ i zewrzeć szeregi przed kolejnymi meczami. Za tydzień czeka ich wyjazdowa potyczka z Ostrovią, która po niemrawym początku sezonu łapie wiatr w żagle. W sobotę biało-czerwoni w derbach Wielkopolski niespodziewanie wywieźli punkt z Kalisza.