Alicja Chrabańska: Jeszcze w zeszłym sezonie Legionowo było postrzegane jako rodzący się silny ośrodek piłki ręcznej, reprezentowany przez KPR. Nie macie wrażenia, że póki co zamiast wspaniałym dzieckiem Superligi, jesteście jednak rozczarowaniem?
Radosław Dzieniszewski: Nie uważam, że jesteśmy rozczarowaniem. Do końca sezonu jeszcze daleko i może się wydarzyć naprawdę wszystko, szczególnie, że w tabeli PGNiG Superligi jest bardzo ciasno. Poza tym liga jest bardzo wyrównana. A na ocenę przyjdzie czas po rundzie zasadniczej.
Michał Prątnicki na znalezienie się waszej ekipy w ósemce podał prostą receptę, wygrywać. Dlaczego do tej pory trudno było tę receptę zrealizować?
- Złożyło się na to sporo czynników, takich jak zupełnie nowy zespół, który trzeba było poskładać i ograć, wielu zawodników podobnie jak ja, którzy nie mieli okazji występować jeszcze na najwyższym szczeblu rozgrywek, aż w końcu kontuzje które nas nie ominęły. Jak spojrzeć na tabelę, to widać, że gdyby tylko udało nam się zdobyć dwa punkty w meczu z Gwardią Opole to nasza pozycja byłaby zupełnie inna.
Pierwsze punkty zdobyliście, ogrywając MMTS Kwidzyn. Słabość ekipy z Kwidzyna czy jednak przebłysk waszego potencjału?
- Z MMTS-em Kwidzyn zagraliśmy bardzo dobry mecz, praktycznie cały czas go kontrolując. MMTS również miał swoje problemy kadrowe, ale wtedy byliśmy zespołem lepszym i każdy z zawodników dołożył cegiełkę do zdobycia tych dwóch punktów.
Wszystkich w Legionowie cieszą dwa zdobyte punkty w arcyważnym meczu z Piotrkowianinem. Czy poziom, jaki zaprezentowaliście w tym meczu cieszy równie bardzo czy też ciągle pozostawia sporo do życzenia?
- Obydwie połowy to dwie różne odsłony naszej gry, w pierwszej wkradło się znowu kilka błędów, natomiast w drugiej już pokazaliśmy charakter drużyny i to że potrafimy współpracować ze sobą. Poziom naszej gry pozwolił na zwycięstwo i to się liczy.
Pojawia się w mediach opinia, że wasze niepowodzenia wynikają z tego, że wciąż płacicie frycowe jako beniaminek. Zgodzisz się z ta opinią?
- Poza czynnikami takimi jak nowy zespól i kontuzje, faktycznie miał na zajmowaną przez nas pozycję to, że jesteśmy beniaminkiem.
Przed wami mała przerwa w zmaganiach ligowych. Jedne zespoły przerwy wybijają z meczowego rytmu inne przeciwnie powracają silniejsze. Jak to jest z wami?
- To się okaże po powrocie na ligowe parkiety, ale myślę, że dla nas każdy dzień treningu ze sobą przynosi pozytywy i w efekcie wzmacnia siłę naszego zespołu. W pierwszym meczu będzie na pewno ciężko to udowodnić, ponieważ jedziemy do rewelacyjnego zespołu z Kielc, ale takie spotkanie może być również niezwykle ważne i budujące dla KPR-u Legionowo.
Po wznowieniu rozgrywek tabela I rundy fazy zasadniczej was nie rozpieszcza. Na waszej drodze staną mistrzowie Polski, wicemistrzowie czy bardzo mocny zespół ze Szczecina. Ciężko chyba będzie zakończyć tę rundę z optymizmem?
- To fakt, że czekają nas spotkania z przeciwnikami z górnej półki, ale trzeba grać ze wszystkimi i w każdym meczu walczyć o punkty oraz zbierać doświadczenie. Jeśli balibyśmy się takich spotkań to znaczyłoby, że ta PGNiG Superliga nie jest dla nas, a my chcemy udowadniać, że tak nie jest.
Na zakończenie może jednak trochę otuchy dla waszych kibiców. Runda rewanżowa będzie należała do KPR-u?
- Oczywiście że tak! Walczymy o pierwszą ósemkę ligi i nie mamy zamiaru z tego celu rezygnować. W każdym meczu damy z siebie 100% co zaowocuje coraz lepszymi wynikami!
PGNiG Superliga to miejsce dla nas - rozmowa z Radosławem Dzieniszewskim, skrzydłowym KPR-u Legionowo
KPR Legionowo było rewelacją I ligi, ale w najwyższej klasie rozgrywkowej beniaminkowi nie wiedzie się najlepiej. Szczypiorniści z Legionowa są jednak pełni optymizmu.