Spotkanie rozpoczęło się od dwóch szybkich trafień dla WKS-u, autorstwa Bartłomieja Koprowskiego i Macieja Ścigaja. Jednak widzowie zgromadzeni w hali AWF przy ul. Mickiewicza nie spodziewali się z pewnością tak wyrównanej pierwszej połowy. Lubelscy akademicy odgryzali się bardzo skutecznymi rzutami z drugiej linii i nie pozwolili odskoczyć wrocławianom na więcej niż 2-3 bramki. Szczególnie dobrze dysponowany był w tej części gry rozgrywający Maciej Gawda. Gospodarze grali skutecznie pod bramką rywala, lecz sami nie potrafili powstrzymać ofensywnych poczynań AZS-u.
Dosyć szybko niewielka przewaga zaczęła maleć, aż w końcu lublinianie w 14. minucie wyrównali po rzucie Tomasza Lewtaka. Ostatni remis notowano trzy minuty później (12:12). Zdenerwowani gospodarze postanowili wyraźnie zacieśnić szyki obronne i po zabójczych kontrach wyszli na 4-bramkowe prowadzenie. Kolejny okres gry to prawdziwy popis bramkarzy obu drużyn - Kacpra Gajeckiego i Juliena Phillipe'a, którzy przez blisko pięć minut zachowywali czyste konto. Ostatnie minuty przed przerwą nie zmieniły niczego na parkiecie. Wrocławianie kontrolowali swoją przewagę, lecz lubelscy akademicy nadal zaskakiwali w pozytywny sposób i schodzili na przerwę ze stratą zaledwie 5 bramek (15:20).
Druga połowa nie mogła rozpocząć się lepiej dla lidera całych rozgrywek. Przyjezdni kompletnie stracili pomysł na grę, większość rzutów odbijała się od bloku ustawionego przez graczy Śląska lub w ogóle nie docierała do bramki. Ponadto sami utrudniali sobie życie m.in. popełniając błąd zmian. Dość powiedzieć, że okres pomiędzy 30. a 44. minutą WKS wygrał aż 10:0! Ten niesamowity impas rzutowy lublinian przełamał w końcu Tomasz Lewtak, lecz na odrabianie strat było już zdecydowanie za późno.
Ostatni kwadrans gry to pokaz wesołego handballu z obu stron. Gospodarze powiększali stopniowo swoją przewagę, zaś na boisku pojawili się zmiennicy. Największe zagrożenie dla bramki akademików stanowili w tym spotkaniu skrzydłowi oraz niezmordowany Maciej Ścigaj - autor 10 bramek w całym meczu. Śląsk dał sobie rzucić w przeciągu trzydziestu minut zaledwie 4 gole i wygrał cały mecz 38:19.
WKS Śląsk Wrocław - AZS UMCS Lublin 38:19 (20:15)
Śląsk: Schodowski, Philippe - Krupa 1, Płonka 5, Gałat 5, Herudziński 1, Baran 5, Koprowski 5, Jarowicz 2, Miszka 2, Nowak 1, Wróblewski 1, Ścigaj 10.
Kary: 2 min.
AZS UMCS: Gajecki, Kiciak - Chilimoniuk 1, Afanasjew 2, Lewtak 3, Brodziak 1, Dziemiach 1, Jabłoński 4, Gawda 5, Buksiński 2, Frycz.
Kary: 4 min.
Kary: Śląsk - 2 min. (Herudziński - 2 min.); AZS UMCS - 4 min. (Jabłoński - 2 min., Frycz - 2 min.).
Sędziowie: Artur Jędrycha, Marcin Pytlik.
Widzów: 150.