- Mój kolega zawsze powtarzał: jeśli ktoś nie chce być rzeźnikiem, to będzie baranem. Nie potrafiliśmy dobić MKS, a ten nas wypunktował - przyznał w szczerym komentarzu po spotkaniu w Kaliszu trener tarnowskiego SPR, Stanisław Kubala.
Przyjezdni z Małopolski wybierali się do Wielkopolski z założeniem sprawienia niespodzianki i wywalczenia niezwykle cennych "oczek" do tabeli, w której ciągle okupują miejsce bliskie strefy spadkowej. Po pierwszej połowie wydawało się, że sensacja może stać się faktem.
Gospodarze z najstarszego miasta w Polsce grali bardzo nierówno. Szybko odrobili straty z pierwszych minut i wypracowali sobie trzybramkową przewagę. Po chwili na tablicy świetlnej ponownie widniał remisowy rezultat. Po trafieniu Łukasza Kobusińskiego kaliszanie prowadzili 15:12 pięć minut przed gwizdkiem oznajmiającym koniec pierwszej połowy gry. Wówczas do pracy wzięli się przyjezdni, którzy zamurowali swoją bramkę i dołożyli pięć kolejnych bramek. Stan meczu wyrównał Marcin Basiak, a po chwili, kolejnym sprytnym rzutem, wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
W Kalisz Arenie niespodzianką pachniało aż do 43. minuty. Wówczas ostatecznie MKS całkowicie zniwelował straty, jednak wcześniej znalazł się w poważnych tarapatach. SPR prowadził nawet 20:17 i grał z przewagą jednego zawodnika w polu. jednak tego atutu nie wykorzystał. W drugiej części gry bardzo dobrze spisywał się Mikołaj Krekora, którego obrony pozwalały rozpoczynać kontry bezlitośnie wykorzystywane przez gospodarzy. We wspomnianej 43. minucie po golu Jakuba Tomczaka MKS wyszedł na prowadzenie i... musiał czekać aby zadać kolejny cios rywalom, bo awarii uległa tablica świetlna w Kalisz Arenie. Do końca meczu rezultat już się na niej nie zmienił.
Podopieczni trenera Kubali pogubili się w ataku. Nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego golkipera miejscowych. - Przestaliśmy realizować to, co założyliśmy sobie w szatni, a każdy grał po swojemu. Mieliśmy 6-7 klarownych sytuacji, a nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Mój zespół uczynił bramkarza rywali bohaterem - dodał trener tarnowian.
MKS grał z coraz większym luzem i w końcówce zaprezentował kilka bardzo udanych, zespołowych akcji. Grę dobrze prowadził Tomasz Fugiel, który po powrocie ze zgrupowania kadry młodzieżowej otrzymał więcej szans na pokazanie swoich umiejętności od trenera Bruno Budrewicza. Bardzo dobra druga połowa pozwoliła uniknąć kolejnego zawodu kaliszanom, którzy ostatecznie wygrali 35:27.
MKS Kalisz - SPR Tarnów 35:27 (15:17)
MKS: Trojański, Krekora - Tomczak 7/2, Bożek 7,Nowakowski 5, Kuśmierczyk 5, Fugiel 4, Sieg 3, Gomółka 2, Kobusiński 2, Celek, Klara, Krzywda, Adamski.
Karne: 2/5.
SPR: Barnaś, Szostak - Dutka 8/2, Szatko 7, Basiak 7, Jewuła 2, Kubisztal 1, Kowalik 1, Niemiec 1, Satriyo, Gabiga, Wajda, Sokół, Jękot.
Karne: 2/3.
Kary: MKS - 8 min. (Kobusiński - 4 min., Celek, Fugiel - po 2 min.); SPR - 10 min. (Szatko - 4 min., Gabiga, Kowalik, Sokół - po 2 min.).
Sędziowie: Dębski - Rodacki (Kielce).
Widzów: 500.