We wtorek w zespole Nafciarzy oprócz kontuzjowanych od dłuższego czasu Pawła Paczkowskiego i Mateusza Piechowskiego zabrakło także Mariusza Jurkiewicza, który ostatnio narzekał na uraz bicepsa. Sztab szkoleniowy wicemistrza Polski postanowił dać odpocząć swojemu liderowi przed niezwykle ważnym meczem w Lidze Mistrzów. W zespole Stali zabrakło natomiast Mirosława Gudza, filara defensywy mieleckiej drużyny.
Pod nieobecność "Kaczki" na parkiecie od pierwszych minut pojawił się Ivan Milas. Wynik spotkania szybko otworzył potężnym rzutem z drugiej linii Michał Adamuszek. W pierwszych minutach meczu zawodnicy Wisły mieli ogromne problemy ze zdobywaniem bramek. Valentin Ghionea i Petar Nenadić obijali słupki bramki strzeżonej przez Krzysztofa Lipkę. Filigranowy golkiper mieleckiej Stali również w kilku sytuacjach zaprezentował swój kunszt. To wykorzystali mielczanie, rzut karny na bramkę zamienił Damian Kostrzewa i gospodarze objęli prowadzenie 3:1. Dwuminutowym wykluczeniem ukarany został Zbigniew Kwiatkowski i Czeczeńcy grając w przewadze stanęli przed szansą podwyższenia prowadzenia. Mielczanie nie potrafili jednak pokonać świetnie dysponowanego Marina Sego.
Nafciarze na początku spotkania nie mogli sobie prowadzić z mielecką obroną 5:1. Widząc nieporadność swojego zespołu o czas poprosił Manolo Cadenas. Przekazane uwagi poskutkowały, przyjezdni po trafieniu Ivana Nikcevicia doprowadzili do remisu 3:3. Wystarczył jednak tylko moment nieuwagi, by mielczanie ponownie wypracowali dwubramkowe prowadzenie. Skutecznie kontratak gospodarzy wykończył Łukasz Janyst. Oba zespoły nie grzeszyły skutecznością, marnując wiele dogodnych pozycji rzutowych. W końcówce pierwszej połowy nieco otworzył się worek z bramkami. W 24 minucie Valentin Ghionea wyprowadził Nafciarzy na prowadzenie 10:9. Od tego momentu inicjatywę przejęli płocczanie, jednak nie potrafili wypracować zbyt wysokiej zaliczki, często marnując stuprocentowe sytuacje. Do szatni zespoły zeszły przy stanie 12:14.
Po udanej końcówce pierwszej połowy w wykonaniu Nafciarzy wydawało się, że po zmianie stron płocczanie będą w stanie już kontrolować losy tego pojedynku. Tymczasem podopieczni Pawła Nocha po przerwie ostro zabrali się za odrabianie strat, z bardzo dobrym skutkiem. W 39 minucie mielczanie wyszli na prowadzenie 19:18. To zwiastowało jeszcze sporą dawkę emocji w tym meczu. Czeczeńcy długo nie cieszyli się jednak z prowadzenia. Mielczanom brakowało momentami zimnej krwi, zbyt ryzykowne zagrania i niedokładnie wyprowadzane kontrataki sprawiły, że po rzucie Ivana Nikcevicia goście ponownie na kwadrans przed końcem spotkania odskoczyli rywalom na trzy bramki 23:20.
Ambitnie grający mielczanie do końca walczyli o korzystny rezultat. Po rzucie z biodra Damiana Kostrzewy przewaga Nafciarzy stopniała do dwóch trafień 24:26. Mielczanie poszli za ciosem, pomimo czerwonej kartki z gradacji kar dla Damiana Kostrzewy, bramkę kontaktową zdobył Michał Adamaszek. Nafciarze grali nieskutecznie, słabo spisywał się Valentin Ghionea, który obstrzeliwał słupki oraz Krzysztofa Lipkę. Stal miała okazję, by doprowadzić do remisu, jednak zmarnowała swoją szansę. Tak doświadczony zespół, jak Wisła wykorzystał to z zimną krwią, pieczętując cenne zwycięstwo na gorącym mieleckim terenie.
SPR Stal Mielec - Orlen Wisła Płock 28:30 (12:14)
Stal:
Lipka - Kostrzewa 8, Adamuszek 5, Janyst 5, Gliński 4, Chodara 2, Sobut 2, Szpera 2, Dzono, Pribanic.
Kary: 8 minut
Wisła: Sego, Wichary - Lijewski 6, Nikcević 6. Nenadić 5, Syprzak 5, Ghionea 4, Wiśniewski 3, Toromanović 1, Eklemović, Kwiatkowski, Kavas, Milas.
Kary: 14 minut
Sędziowie: Krawczyk-Wojtyczka. Delegat: Stanisław Hojda .
Widzów: 1200.
na pewno coś znajdzie
na sędziów, na związek
na Tuska, na brzozę