Katarzyna Koniuszaniec: Gdybyśmy nie straciły bramek tuż przed przerwą...

Polskie szczypiornistki nie zdołały wywalczyć brązowego medalu mistrzostw świata. W niedzielę biało-czerwone musiały uznać wyższość Dunek.

W spotkaniu z Danią biało-czerwone zaprezentowały dwa oblicza. W pierwszej połowie po słabszym początku przejęły inicjatywę i zdołały wypracować pięciobramkową przewagę. Wydawało się, że rozpędzony zespół Kima Rasmussena będzie w stanie zdominować rywalki. - Przystąpiłyśmy do meczu w pełni sił i pozytywnych emocji, co pokazała pierwsza połowa. Nie wiem, co się potem stało. Muszę na spokojnie obejrzeć drugą połowę - powiedziała po meczu Katarzyna Koniuszaniec.

Dunki jeszcze przed przerwą szybko zdobyły dwie bramki. Wydawało się, że to tylko chwilowa dekoncentracja biało-czerwonych. Tymczasem po przerwie rywalki natychmiast zabrały się za odrabianie strat. - Gdybyśmy nie straciły bramek tuż przed przerwą, też potem inaczej by się nam grało. Przed wyjazdem do Serbii, tak w środku, w sercu, liczyłam nawet na medal. Wiedziałam, na co nas stać - podkreśliła zawodniczka.

Zdaniem skrzydłowej reprezentacji Polski krótki przestój przed przerwą okazał się kluczowy dla dalszego przebiegu spotkania. W drugiej części zawodów rywalki złapał wiatr w żagle. - Dunki momentalnie odrobiły straty i wyszły na prowadzenie. Szalała Kristina Kristiansen, a my w ataku zaczęłyśmy podejmować niedobre decyzje. Rzucałyśmy bramkarce prosto w ręce. To się zemściło. One przeprowadzały szybkie kontry i nas tym karciły - zakończyła zawodniczka Startu Elbląg.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: