Podopieczni Michaela Bieglera przez większość meczu kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń. Nasz zespół imponował zwłaszcza dyspozycją formacji ofensywnej, dzięki czemu w pierwszej połowie w pewnym momencie prowadziliśmy nawet różnicą czterech trafień. W ostatnim kwadransie meczu gra Polaków się jednak załamała.
- Nie wyglądaliśmy źle. Właściwie przez cały mecz kontrolowaliśmy wynik, by już w samej końcówce zapłacić za brak koncentracji. Byliśmy dobrze przygotowani do walki z podstawowymi zawodnikami Islandii. Kiedy jednak tych najlepszych zastąpili rezerwowi, zaczęliśmy się na parkiecie szarpać - wyjaśnia Sławomir Szmal.
Jeszcze na trzy minuty przed finałową syreną nasz zespół miał na swoim koncie o jedno trafienie więcej od rywali. Finałowe akcje były już jednak popisem Islandczyków, a wygraną i piąte miejsce w całych mistrzostwach zapewnił im Runar Karason.