Skrzydłowy Górnika gotuje się na ciężki bój. "W Europie trzeba się bić, żeby coś osiągnąć"

Górnik Zabrze po dwóch z rzędu zwycięstwach w PGNiG Superlidze Mężczyzn na parkietach Challenge Cup zmierzy się z rumuńskim HC Odorheiu Secuiesc. Śląska ekipa szykuje się na prawdziwą wojnę.

Zwycięstwa z Gaz-System Pogonią Szczecin i PGE Stalą Mielec mocno podbudowały morale w ekipie Górnika Zabrze. W sobotni wieczór w europejskim pucharze Challenge podopieczni Patrika Liljestranda stawią czoła rumuńskiemu HC Odorheiu Secuiesc.

- To nie będzie mecz przyjaźni. To będzie bitwa, bo w Europie trzeba się bić, żeby coś osiągnąć. Będziemy już w pierwszym meczu starali się pokazać, że u siebie jesteśmy mocni. Tak naprawdę przegraliśmy w Zabrzu tylko z Vive i Wisłą, więc z zdecydowanej większości meczów domowych wygrywaliśmy i chcemy to podtrzymać - zapowiada Bartłomiej Tomczak, zawodnik Górnika.

Z Rumunami były reprezentant Polski mierzył się grając w Lubinie. - Ci ludzie wychodzą na boisko nie tylko po to, żeby grać w handball, ale lubią zapasy i różne sporty walki. Nie jest łatwo się do takich warunków dostosować i na pewno nie będzie to łatwy mecz, ale myślę, że zakończy się dla nas happy endem - uspokaja gracz drużyny z Wolności.

- Rozpoczęliśmy wiosnę bardzo pozytywnie. Wiadomo, że w każdym meczu przydarzają się jakieś głupie błędy czy przestoje, ale w trzech meczach zdobyliśmy cztery punkty i to cenna zdobycz. Blisko było punktów z Orlenem, ale zabrakło trochę szczęścia i doświadczenia. Miejmy nadzieję, że uda nam się to podtrzymać i zrealizujemy nasze aspiracje - uśmiecha się skrzydłowy zabrzańskiego zespołu.

Ambicje Trójkolorowych na rundę rewanżową są bardzo wysokie. - Kiedy przychodziłem do Zabrza, to obiecałem Darkowi Mogielnickiemu, że zdobędziemy medal i mam nadzieję, że słowa dotrzymam. To dobry duch tego zespołu i jeśli uda nam się zakończyć rozgrywki na podium, to on także na ten medal zasługuje - przekonuje 27-latek.

- W meczu ze Stalą można było to wszystko zakończyć trochę inaczej, bo wysoko prowadziliśmy i mogliśmy dowieźć przewagę do końca. Nie ważne jednak iloma bramkami się wygrywa. Za tydzień czy dwa nikt nie będzie pamiętał iloma bramkami się skończyło, ale o tym, że dwa punkty zostały w Zabrzu. Mierzyliśmy się z rywalem, który w tabeli był tuż za nami i ta zdobycz jest bardzo cenna - podkreśla gracz śląskiej drużyny.

Komentarze (0)