37-letni rozgrywający na starcie drugiej rundy pierwszoligowych rozgrywek nabawił się drobnego urazu ścięgna Achillesa, przez co opuścił dwa ostatnie mecze ekipy z Górnego Śląska. Podopieczni Sławomira Szenkela bez swojego lidera poradzili sobie jednak znakomicie, najpierw wygrywając na bardzo trudnym terenie w Zawierciu, a w miniony weekend ogrywając we własnych progach spadkowicza z PGNiG Superligi, AZS Przemyśl.
Zwycięstwo nad przemyską drużyną nie przyszło jednak Olimpii łatwo. Początek meczu należał do przyjezdnych, którzy najpierw wyszli na prowadzenie 7:5, a w 14. minucie wygrywali już 11:6. - Na szczęście chłopcy w porę obudzili się, a ciężar gry na swoje barki wziął Tomek Kurzawa i szybko zrobiło się 9:11. Do tego karnego obronił Damian Kowalczyk i systematycznie zaczęliśmy odrabiać straty. Przed przerwą wygrywaliśmy nawet 15:14, do szatni zeszliśmy na remisie - wspomina trener piekarzan.
Drużyna Szenkela cenne punkty wyrwała rywalom dopiero w ostatnim kwadransie rywalizacji, pierwsze minuty drugiej części spotkania ponownie należały bowiem do przemyślan. - W drugiej połowie też nie było łatwo, ale w tych decydujących momentach zachowaliśmy chłodniejszą głowę. W 45. minucie AZS wygrywał 21:19. My rzuciliśmy jednak cztery bramki z rzędu, sporo pomógł Sebastian Danysz, rzucił trzy bramki w pięć minut i sama końcówka była już spokojna - dodaje Szenkel.
Dzięki wygranej drużyna z Górnego Śląska utrzymała 5. miejsce w tabeli gr. B. W następnej kolejce podopieczni Szenkela wskoczyć mogą o pozycję wyżej, 1 marca zmierzą się bowiem z wyprzedzającą ich Siódemką Miedzią Legnica. W tym starciu piekarzan być może wspomoże już Kempys.