Wielkie emocje, jakie wywołują derbowe spotkania rozgrywane pomiędzy ekipami z Leszna oraz Wolsztyna, były wyczuwalne już przed pierwszym gwizdkiem. W hali "Trzynastka" zarówno miejscowi kibice, jak i kibice przyjezdni, nie oszczędzali swoich gardeł nawet podczas rozgrzewki, starając się jeszcze bardziej zmobilizować swoich ulubieńców.
Spotkanie rozpoczęło się po myśli gospodarzy, którzy już w piątej minucie wypracowali sobie przewagę 4:1. Leszczynianie świetnie prezentowali się przede wszystkim w obronie, nie pozwalając piłkarzom Wolsztyniaka na zdobywanie łatwych bramek. Najlepiej może świadczyć o tym fakt, że nawet podczas dwuminutowego wykluczenia Michała Przekwasa, bramkarz Realu nie musiał ani raz wyciągać piłki z własnej siatki.
Podopieczni trenera Ryszard Kmiecika utrzymywali wypracowane wcześniej prowadzenie aż do zakończenia pierwszej połowy meczu, przeważając jedną lub dwoma bramkami. Obie ekipy schodziły do szatni przy wyniku 13:11 na korzyść Realu Astromal Leszno.
Po przerwie goście zaczęli znajdować więcej luk w obonie Realu, co pozwoliło im na oddawanie rzutów z lepiej przygotowanych pozycji. Mimo tego leszczynianie wciąż utrzymywali drobne prowadzenie, w czym niemała zasługa rezerwowego bramkarza leszczyńskiego zespołu Dominika Maziarza, który wszedł na boisko w okolicach czterdziestej minuty spotkania i obronił kilka kluczowych dla jego przebiegu rzutów.
Końcówka była niezwykle nerwowa. Obie drużyny zaczęły grać dużo szybciej, co przyniosło kilka błędów własnych. Dodatkowo atmosferę podgrzewała duża ilość kar oraz innych decyzji sędziowskich, które budziły wiele kontrowersji nie tylko na trybunach, ale również na obu ławkach trenerskich. Ostateczne Real Astromal zakończył mecz zwycięstwem 29:26, za co leszczyńscy kibice podziękowali im bardzo długą owacją na stojąco.
Wielu kibiców w Lesznie zastanawiało się przed spotkaniem, jak będzie wyglądała gra ofensywna Realu, podczas nieobecności dwóch kontuzjowanych, a najbardziej bramkostrzelnych piłkarzy ich drużyny: Macieja Wieruckiego oraz Marcina Giernasa. Okazało się, że leszczynianie wciąż mają kim postraszyć: świetnie z drugiej linii rzucał Michał Przekwas, który zdobył aż osiem bramek, sporo krwi napsuli przeciwnikom Eryk Szkudelski oraz Piotr Łuczak dokładając kilka trafień oraz wypracowując rzuty karne i dwuminutowe wykluczenia zawodników z Wolsztyna. Doskonale z roli lidera drużyny, pod nieobecność kapitana Macieja Wieruckiego, wywiązał się również Krzysztof Misiaczyk, który spędził na boisku pełne sześćdziesiąt minut.
Real Astromal Leszno - Wolsztyniak Wolsztyn 29:26 (13:11)
Real Astromal Leszno: Musiał, Maziarz, Skorupiński - Przekwas 8, Misiaczyk 6, H. Szkudelski 5, E. Szkudelski 3, Krystkowiak 3, Łuczak 2, J. Wierucki 1, Jasiczek.
Kary: 18 min.
Wolsztyniak Wolsztyn: Płóciniczak, Piskorski - Kuta 6, Kaczmarek 6, Szutta 4, Wasilek 4, Raczkowiak 3, Wajs 2, Chrapa 1, Rogoziński, Podleśny, Czekałowski.
Kary: 14 min.
Widzów: 400
Sędziowie: Habierski, Skrobak.