Podopieczne Kima Rasmussena w niedzielne popołudnie staną na przeciw rywalek z Półwyspu Iberyjskiego po raz drugi w przeciągu kilku dni. W minioną środę Biało-czerwone gładko wygrały w położonej niedaleko Porto Mai, triumfując 24:17. Początek spotkania nie ułożył się jednak po myśli naszych zawodniczek, które miały problemy ze sforsowaniem wysokiej defensywy przeciwniczek.
- To efekt tego, że zespołom z Polski ciężko jest grać przeciwko takim obronom. W naszej lidze nieczęsto spotykamy się z defensywą 3:2:1 czy 3:3, na dobrą sprawę jedynie gra tak Zagłębie Lubin. W związku z tym potrzebowałyśmy trochę czasu żeby wejść w mecz i przyzwyczaić się do tej obrony. Potem już jakoś poszło - wyjaśnia obrotowa Sylwia Matuszczyk.
Biało-czerwone jeszcze przed przerwą wypracowały sobie nieznaczną przewagę, a za ciosem poszły po zmianie stron, szybko odskakując rywalkom. W niedzielnym rewanżu w Zielonej Górze Polki od pierwszych minut starcia mają zdominować rywalki, a pomóc w tym ma ponad pięciotysięczna publiczność.
- Sama mam możliwość gry przed może nie tak liczą, ale dużą publicznością w klubie. To dodatkowy motor napędowy, zwłaszcza gdy czuje się to ich wsparcie. Wierzę, że kibice w Zielonej Górze będą naszym ósmym zawodnikiem i pomogą nam wygrać z Portugalkami - dodaje Matuszczyk.
Polki w niedzielne popołudnie nie mogą pozwolić sobie na jakąkolwiek stratę punktów, w przeciwnym razie przed decydującymi meczami eliminacji do ME 2014 z Czarnogórą i Czechami mogą poważnie skomplikować sobie i tak nie najlepszą sytuację w grupie. Przed startem rewanżowych gier Biało-czerwone tracą cztery punkty do liderujących Czarnogórek i dwa oczka do drugich Czeszek. Nic więc dziwnego, że przed meczem w Zielonej Górze zgodnie podkreślają: - Liczy się tylko zwycięstwo.