Za nami mecz z Rosją. Dla kibiców to starcie był wielkim wydarzeniem i widowiskiem. A dla was? Jak spotkanie ze Sborną wyglądało z wysokości parkietu?
Bartosz Jurecki: To była ciężka harówka. Wiedzieliśmy, że Rosjanie nam nie odpuszczą. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że grają szybkim środkiem oraz błyskawicznie ciągną kontrę zarówno w pierwsze, jak i w drugie tempo. Staraliśmy się ich powstrzymać. Nie zawsze nam się to udawało, ale myślę, że generalnie nie było najgorzej. Mieliśmy trochę problemów z grą z przodu. Za dużo bramek padło po akcjach indywidualnych.
[b]
W Lublinie gracie towarzysko, na parkiecie walka wręcz trwała jednak na całego. Sparingu to spotkanie w ogóle nie przypominało.[/b]
- To jest piłka ręczna. W tym sporcie nie ma czegoś takiego, jak sparing. W żadnym meczu nie ma odpuszczania. Może faktycznie dwa czy trzy faule były troszeczkę zbyt brutalne, ale tak się po prostu gra.
Czym się różnił mecz przeciwko Rosjanom od tego piątkowego, z Białorusią?
- Ciężko powiedzieć. Rosjanie w trakcie tego turnieju dysponują mocniejszym składem, niż Białorusini, ale wszystkie mecze pokazują, że nikogo nie można lekceważyć i do niedzielnego spotkania z Czechami musimy podejść tak samo mocno skoncentrowani, jak do dwóch poprzednich starć.
W twoim głosie czuć spokój i nutkę sceptycyzmu, jeśli chodzi o ocenę meczu z Rosją. A przecież zdołaliście wysoko pokonać uczestników ostatnich mistrzostw świata i Europy. Jest się z czego cieszyć.
- Oczywiście, ale dobrze zdajemy sobie też sprawę z tego, że nasza gra nie jest jeszcze taka, jakiej oczekujemy. W czerwcu przeciwko Niemcom musimy poprawić powrót do obrony, bo nasi zachodni sąsiedzi piekielnie ciągną kontrę oraz szybki środek. Na pewno końcówka tego meczu z Rosją nie była taka, jak wszystkich przyzwyczailiśmy (śmiech). Wynik mieliśmy pod kontrolą, dowieźliśmy wygraną do końca, a samo spotkanie mogło się podobać.
Podobać mogło się także to, że znów z dobrej strony pokazali się zawodnicy młodzi. Michał Szyba po raz kolejny udowodnił, że jest pełnoprawnym członkiem reprezentacji Polski.
- Na pewno. Bardzo dużo dały mu już występy podczas mistrzostw Europy w Danii. Na parkiecie widać, że ma spokój, chociaż nie wszystko wygląda jeszcze tak, jak my byśmy sobie tego życzyli, i jak zapewne on by sobie tego życzył. Z minuty na minutę jest jednak coraz lepiej. Co do pozostałych chłopaków, to do zespołu wprowadzają się dobrze. Na razie nie dostali jeszcze zbyt wielu szans, ale myślę, że w niedzielnym meczu będzie ku temu okazja.
[b]
W którym miejscu, jako reprezentacja Polski, znajdujecie się obecnie?[/b]
- Tak naprawdę to ciężko powiedzieć. Mamy dużo nowych chłopaków w składzie, nowe systemy w obronie i nowe zagrywki w ataku. Przed nami jeszcze dużo pracy. Nigdy nie jest przecież idealnie. Gdyby wszystko działało perfekcyjnie, bylibyśmy obecnie mistrzami świata i Europy. Mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdziemy.
Z jakim nastawieniem rozpoczynaliście turniej w Lublinie? Selekcjoner postawił przed wami konkretne cele?
- Mieliśmy się skupiać na zgrywaniu. Trener od początku podkreślał, że przed nami towarzyski turniej, podczas którego w drużynie pojawią się nowi zawodnicy i mamy pracować nad tym, aby dobrze wprowadzić ich w zespół.
Nie było mowy o tym, że turniej w Lublinie jest tylko elementem przygotowań do czerwcowych starć z Niemcami?
- Nie, nic takiego nie było. O meczu z Niemcami nie rozmawialiśmy, na to dopiero przyjdzie czas. Pod koniec maja czeka nas przecież jeszcze jedno zgrupowanie i właśnie tam zajmiemy się kwestią spotkań eliminacyjnych.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Podsumowując: te dwa mecze w Lublinie to powód do optymizmu? Wszystko idzie powoli, ale w dobrym kierunku?
- Tak, to dobrze powiedziane. Idziemy powoli, ale w dobrym kierunku.