Piotr Masłowski: Chcieliśmy niektórym osobom utrzeć nosa

Mało brakowało, by Azoty Puławy obeszły się smakiem z awansu do półfinału play-off. Jak się okazało, celem drużyny było nie tylko wygranie ostatniego meczu w Szczecinie, ale i utarcie niektórym nosa.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski

Czarna seria porażek KS Azotów Puławy w Szczecinie dobiegła końca i to w najważniejszym momencie sezonu. - To był dla nas w tym sezonie najważniejszy mecz. Postawiliśmy na Challenge Cup, w którym naszym celem była gra w finale. Tego dnia wiedzieliśmy, że gramy tak naprawdę o cały sezon, że gramy o wszystko. Ta wygrana pomogła nam uwierzyć w to, że potrafimy grać razem, potrafimy zwyciężać - stwierdził wyraźnie już rozluźniony Piotr Masłowski, który po chwili przyznał.

- Po tej porażce w Savehof morale spadły. Byliśmy może nie zdecydowanym faworytem, ale właśnie nas stawiano bardziej w gronie tych, którzy powinni awansować. Można powiedzieć, że zawiedliśmy.
Sytuacja drużyny z Lubelszczyzny źle wyglądała po pierwszym meczu, w którym gospodarze zdemolowali puławian 35:24. Jednak, jak pokazało życie, niczego nie można do końca przesądzać. - Po pierwszym meczu ćwierćfinałowym, w którym dostaliśmy srogie lanie i naprawdę dobrą lekcję od Pogoni, powiedzieliśmy sobie, że najpierw musimy zrobić pierwszy krok u siebie, a drugi zwyciężając w trzecim meczu. To się udało i jesteśmy z tego bardzo szczęśliwi. Zagraliśmy bardzo mądrze. Nie było momentu zawahania w naszej grze i to zwycięstwo siedmioma bramkami całkowicie odzwierciedla to, co w tym spotkaniu pokazaliśmy - dodał nasz rozmówca.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Na pytanie, kto, jego zdaniem, był faworytem w tym ostatnim meczu, nie miał żadnych wątpliwości. - Moim zdaniem w tym meczu, i myślę, że również zdaniem wielu kibiców, to Pogoń była zdecydowanym faworytem. Poprzednie nasze pojedynki pokazały, że to gospodarz zawsze jest stawiany w roli faworyta i to on jest kreowany na zwycięzcę. Chcieliśmy poniekąd utrzeć paru osobom nosa, bo stawiali na nas krzyżyk. Tego się nie da ukryć, były różne głosy. Słyszeliśmy to. Czasem tak jest, że jak nie idzie to parę osób potrafi się odwrócić. Najważniejsze jest to, że więcej jest tych ludzi, którzy są z nami na dobre i złe i za to im bardzo dziękuję - powiedział Masłowski.
Drużyna Masłowskiego zdołała co poniektórym utrzeć nosa Drużyna Masłowskiego zdołała co poniektórym utrzeć nosa
Na koniec rozgrywający Azotów odniósł się też do sprawy chimerycznej gry swojej drużyny. - Gramy troszeczkę falami, tego się nie da ukryć. Potrafimy zagrać fantastyczne zawody, później, oczywiście nikogo nie obrażając, jesteśmy bezbarwni na tle np. Gwardii Opole. To jest zastanawiające. Zastanawiać może też to, że dość wysoko przegrywaliśmy pierwsze połowy. Tak było w dwumeczu ze Szwedami, tak było też w Szczecinie. Teraz w końcu było zupełnie inaczej. To Pogoń musiała się dostosować do nas. To było kluczem do zwycięstwa - zakończył szczypiornista.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×