Zważywszy na przebieg spotkania pomiędzy beniaminkami PGNiG Superligi, podział punktów z pewnością nie był rozstrzygnięciem, jakie w pełni mogło satysfakcjonować gwardzistów. Przez większą część meczu, dokładnie do około 40. minuty, kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami sprawowali bowiem właśnie oni. Wówczas na tablicy świetlnej widniał rezultat 21:17 dla drużyny z Opola. - W pierwszych czterdziestu minutach nasza gra wyglądała bardzo pozytywnie, wszystko było stopniowo budowane - powiedział szkoleniowiec Gwardii, Tadeusz Jednoróg.
[ad=rectangle]
Od tego momentu postawa miejscowych zaczęła jednak pozostawiać coraz więcej do życzenia. W ich poczynaniach uwidaczniała się przede wszystkim nieporadność w poczynaniach ofensywnych, głównie w budowaniu ataku pozycyjnego. Na trzy minuty przed końcem zawodów, goście z Legionowa prowadzili nawet 26:24, ale ostatecznie pojedynek zakończył się remisem 27:27. - Mojemu zespołowi należy się pochwała. Fragment gry trzech przeciwko pięciu, a potem sześciu rywalom przegraliśmy bodajże tylko 1:2. W końcówce legionowianie prowadzili już dwoma bramkami, ale my również potrafiliśmy z tego wyjść, ponownie grając w osłabieniu. To się nazywa pokazanie charakteru - dodaje Jednoróg.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Oba zespoły stworzyły widowisko, które rozgrzało publiczność do czerwoności. Ten jeden punkt może w całym rozrachunku cieszyć i jest dla nas bardzo istotny - zakończył.
Gwardia wciąż znajduje się w grze o utrzymanie się w elicie. Do zakończenia zmagań w fazie play-out pozostały jej jeszcze dwa spotkania. 10 maja podejmie na własnym parkiecie Zagłębiu Lubin, natomiast tydzień później wyjedzie na starcie do Piotrkowa Trybunalskiego. Aby zapewnić sobie 10. miejsce, oznaczające grę w barażach, opolanie będą najpewniej potrzebowali dwóch zwycięstw.