Monika Głowińska: To jeszcze nie koniec

Pogoń Baltica w sobotę nie wykorzystała przewagi własnego parkietu i doznała porażki. Niedzielne spotkanie może okazać się kluczowe. - Chcemy powalczyć o prawo gry w 5. meczu - dodaje Głowińska.

W trzecim spotkaniu pomiędzy SPR-em Pogonią Baltica Szczecin a Vistalem Gdynia drugiej porażki doznały szczecinianki. Wcześniej przewagi własnego parkietu nie wykorzystały podopieczne Jens Steffensen, a teraz gościnna okazała się być ekipa z Grodu Gryfa. - Kalkulując w ten sposób, że teraz my schodzimy pokonane, to w niedzielę Vistal będzie przegrany, w piąty mecz jakby odwrócić to my będziemy tymi wygranymi i medal będzie u nas. Nie, to oczywiście taki żart. Tak się stało, że przegrałyśmy. Szkoda, bo walka była. Mecz nie wiem czy był najlepszy dla oka, bo ciężko jest mi to ocenić. Na pewno nie zagrałyśmy swojej piłki ręcznej. W niedzielę kolejne zawody, trzeba się pozbierać, walczyć o wygraną i o prawo gry w piątym meczu - wyraziła głęboką nadzieję Monika Głowińska.
[ad=rectangle]
Mecz mógł się podobać licznie zgromadzonym w hali przy Twardowskiego 12b kibicom i to pomimo tego, że obie siódemki popełniały błędy. W wypowiedzi popularnej w Szczecinie "Monzy" nie zabrakło jednak słów krytyki. - Na tym etapie i przy takim zmęczeniu to te błędy są i będzie ich pewnie coraz więcej. Uważam, ze oba zespoły zagrały średnie zawody. My na pewno taki zagrałyśmy. Tak jak powiedziałam wcześniej, nie pokazałyśmy swojej piłki ręcznej. Mam nadzieję, że w niedzielę będzie odwrotnie i to my będziemy się cieszyć z wygranego spotkania.

Głowińska za porażkę obciąża cały zespół
Głowińska za porażkę obciąża cały zespół

Ważnym momentem okazała się być trzecia kara dla Hanny Yashchuk z 47. minuty tego widowiska. Gdynianki w krótkim czasie, za sprawą Aleksandry Zych i Katarzyny Janiszewskiej, odskoczyły na dwa oczka i potrafiły ten dystans utrzymać. - Nie, absolutnie nie chcę oceniać tego, czy był to decydujący moment, czy też nie. Wynik końcowy jest niekorzystny dla zespołu i ogólnie mecz jest przegrany, a czy zejście Yaschuk, czy wejście kogokolwiek, czy nietrafienie Głowińskiej, Królikowskiej, czy jak kto sobie to sam oceni, to przegrał cały zespół. Nie mówmy o poszczególnych zawodniczkach i sytuacjach, tylko o całości - prostuje Głowińska.

Historia lubi się powtarzać. Zapytana na koniec czy dojdzie do sytuacji z poprzedniego sezonu, kiedy to najpierw przewagi własnego parkietu nie wykorzystały Akademiczki z Koszalina, a potem również gdynianki, odpowiedziała. - Chciałabym, żeby tak było.

Komentarze (0)