Wyszarpany triumf Trójkolorowych - relacja z meczu Górnik Zabrze - KS Azoty Puławy

Szczypiorniści Górnika Zabrze wygrali drugi mecz z KS Azotami Puławy i są dziś o krok od wywalczenia brązowego medalu PGNiG Superligi Mężczyzn. Niedzielna batalia była widowiskiem niezwykle zaciętym.

Marcin Ziach
Marcin Ziach
Sobotni pojedynek Górnika Zabrze z KS Azotami Puławy był prawdziwym handballowym dreszczowcem. Nie inaczej było w niedzielne popołudnie. Obie ekipy po raz kolejny wyszły maksymalnie umotywowane, a na parkiecie dominowała walka tożsama z tą, z jaką mieliśmy do czynienia w pierwszym meczu.
W składzie drużyny z Wolności nastąpiła jednak jedna istotna zmiana. Miejsce pauzującego za czerwoną kartkę z sobotniej batalii Mariusza Jurasika zajął Robert Orzechowski, który długimi fragmentami godnie zastępował trzynaście lat starszego od siebie weterana zabrzańskiej ekipy.

W głównej mierze dzięki temu zwycięsko z boju w pierwszej połowie wyszła ekipa Górnika. Gospodarze rozpoczęli mecz na większym spokoju i starali się kontrolować boiskowe wydarzenia. Azoty nie zamierzały się jednak poddawać, raz za razem odgryzając się śląskiej drużynie akcją za akcję.

Trójkolorowi przez całą premierową odsłonę niedzielnych zawodów prowadzili, ale ani razu nie wyszli na przewagę większą niż dwie bramki, a momentami goście z Puław dzięki skutecznym interwencjom bramkarza i szybkim kontrom doprowadzali do remisu. Doświadczeni szczypiorniści ze Śląska nie dali się jednak rywalowi podejść i na przerwę schodzili z nieznacznym prowadzeniem 15:14.

W drugiej części gry powtórzył się scenariusz z soboty. To Azoty lepiej rozpoczęły rywalizację po przerwie, szybko doprowadzając do wyrównania, a następnie wychodząc na dwubramkowe prowadzenie.

To mecz jeszcze bardziej zacięło. Goniący króliczka górniczy zespół wyrównał w 42. minucie, doprowadzając do stanu 22:22, ale wkrótce znów dwoma trafieniami przegrywał, by w następnym fragmencie rzucić gościom trzy bramki nie tracąc żadnej i wyjść na prowadzenie 25:24 na dziesięć minut przed końcem meczu.

Była to zapowiedź niezwykle emocjonujących ostatnich fragmentów niedzielnej batalii. Na osiem minut przed końcowym gwizdkiem na tablicy wyników widniał wynik 27:25 i był to przełomowy moment meczu.

Ostro broniący w końcówce zabrzanie uniemożliwiali gościom dochodzenie do sytuacji rzutowych, a kiedy już piłka szybowała w kierunku bramki zazwyczaj dobrze interweniował Artur Banisz, który wrócił do gry po sześciu meczach przerwy. Doświadczonemu bramkarzowi w sukurs szli także goście z Puław, którzy w końcówce fatalnie pudłowali.

W 58. minucie gry Górnik wyszedł na prowadzenie 30:27 i jasne wówczas było, że tak doświadczony zespół nie pozwoli sobie wydrzeć ciężko wywalczonego prowadzenia. Goście rzucili się do odrabiania strat, ale ostatnią bramkę rzucili równo z końcową syreną. Do dogrywki zabrakło jednego trafienia...

Górnik Zabrze - KS Azoty Puławy 30:29 (15:14)

Górnik: Kornecki, Suchowicz, Banisz, Kicki - Orzechowski, Niedośpiał, Nat, Mokrzki, Stodtko, Kuchczyński, Kubisztal, Buskov, Tomczak, Twardo, Kandora, Piątek.

KS Azoty: Stęczniewski, Bogdanov - Ćwikliński, Jankowski, Łyżwa, Kus, Skrabania, Tarabochia, Babicz, Szyba, Przybylski, Grzelak, Masłowski, Krajewski, Sobol.

Sędziowie: Bartosz Leszczyński, Marcin Piechota (Płock).

Widzów: 800.

Kto zdobędzie brązowy medal w PGNiG Superlidze Mężczyzn?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×