Drużyna Aussie Sylex Sambor Tczew po dwóch latach przerwy wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej. Przebudowany skład, doświadczony trener i mieszanka doświadczenia z młodością, daje szansę na osiągnięcie celu, jakim jest utrzymanie się w lidze.
[ad=rectangle]
Politykę transferową klubu można ocenić jak najbardziej pozytywnie. Zarówno patrząc na drużynę jako całość, jak też rozwijanie czy ogrywanie się młodszych zawodniczek. Niektóre z nich reprezentowały już kluby grające w superlidze, ale nie spędzały zbyt dużo czasu na parkiecie. W ich nowej drużynie ma się to wszystko zmienić.
Tczewski beniaminek wsparty doświadczeniem starszych szczypiornistek, bez kompleksów może walczyć o utrzymanie. Obecna drużyna wydaje się być czymś więcej niż "czerwoną latarnią" jak w poprzednich superligowych rozgrywkach.
- W roku przedstawiłem zarządowi pewną grupę zawodniczek. Wiadomo, my nie możemy konkurować budżetem z resztą klubów i musimy budować skład na młodych, ale ogranych już trochę zawodniczkach. Nam się to udało i jestem z tego zadowolony. Myślę, że nie jesteśmy na straconej pozycji. Gdy będzie zdrowie, uważam, że parę punktów możemy wywalczyć. Dla nas czas będzie pracował, każdy mecz, chociaż losowanie mam tragiczne. Różnie to bywa. Można coś zawsze ugrać - powiedział szkoleniowiec Leszek Elbicki.
To fakt. Terminarz dla Aussie Sylex Sambora Tczew ułożył się nie najlepiej. Najpierw KGHM Metraco Zagłębie Lubin na wyjeździe, w sobotę MKS Lublin u siebie, a jeszcze później SPR Pogoń Baltica Szczecin oraz Energa AZS Koszalin. Przeciwnik z "niższej półki" trafi się tczewiankom najbliżej w ostatnim tygodniu września. Mimo tego, że harmonogram nie prezentuje się zbyt dobrze, zawodniczki beniaminka zgodnie twierdzą, iż zawalczą w najbliższych trzech kolejkach o choć jeden punkt.