Bartosz Konitz: Vive było do ogrania jak nigdy przedtem

Zaledwie 30 sekund zabrakło szczecinianom do sprawienia olbrzymiej niespodzianki, jaką byłoby odebranie wygranej zdecydowanemu faworytowi - Vive Kielce. - Mogliśmy ich ograć - żałował po meczu Konitz.

W sobotnie popołudnie Arena Szczecina wypełniła się rzeszą kibiców. Spora w tym zasługa również samych działaczy, którzy zdecydowali się pomóc swoim fanom i zorganizowali specjalny, bezpłatny dojazd do obiektu przy Szafera. Szczypiorniści Gaz-System Pogoni Szczecin odwdzięczyli się niezwykłą ambicją i determinacją, i o mały włos a sensacja stałaby się faktem. - Bardzo szkoda tej końcówki. Powinienem był się cieszyć takim wynikiem, ale na razie więcej jest złości. Jeśli Vive było do ogrania, to właśnie tego dnia - przyznał na naszych łamach Bartosz Konitz.
[ad=rectangle]
- Myślę, że nie możemy się niczego wstydzić przed taką publicznością w tej nowej hali. Przeciwko takiej drużynie, jaką jest Vive, graliśmy jak równy z równym. W ostatnich dwóch minutach odskoczyli nam na dwa oczka. W samej końcówce mieliśmy jednak okazję, by wyrównać. Niestety, piłka poleciała w drugą stronę. Vive to wykorzystało i było po meczu - wyjaśnił ostatni fragment spotkania "Oranje".

Goście, co prawda próbowali różnych wariantów. Trener Tomasz Strząbała starał się rotować składem licząc na to, że miejscowi po prostu nie wytrzymają spotkania kondycyjnie. Tak się jednak nie stało. System obronny miał z kolei wyłączyć z gry lidera szczecinian - Michala Brunę. Gazownicy i z tego nic sobie nie robili. Kto wie, co by było, gdyby trener Rafał Biały mógł wziąć czas na żądanie na 30 sekund przed końcem zawodów. - Trudno powiedzieć, czy to mogło mieć jakiś wpływ. Vive dokonywało zmian. U nas było ich raptem dwie czy trzy, a resztę meczu ciągnęliśmy jednym składem. Muszę podziękować publiczności. Kibiców przyszło bardzo dużo i mam nadzieję, że w każdym spotkaniu będą nas wspierać - podkreślił Konitz.

Dodał również, że dla jego zespołu ważne było to, by pokazać blisko 4 tysiącom ludzi, iż Pogoń potrafi postawić się potentatowi. - Myślę, że po takim meczu ludzie będą mieli na co przychodzić. To jest zupełnie inna hala, są wygodne krzesełka. Oprawa przy tym też była niesamowita. Teraz jedziemy dalej - zaznaczył rozgrywający.

- Ten mecz był dla nas przygotowawczy. Sam, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego spotkania. Rywal doskonale wiedział, co ma robić na parkiecie. Były też jednak momenty, w których mieli naprawdę trudno. Już po pierwszych 10-15 minutach widać było, że tempo jest bardzo szybkie. My to tempo wytrzymaliśmy. Trener zaznaczał w przerwie, by to trochę uspokoić. Mieliśmy wyjść i dalej ciągnąć mecz. Jesteśmy dumni, że tak właśnie było - podsumował zdobywca 7 bramek.

Źródło artykułu: