Sylwia Matuszczyk: Władze naprawdę się starają

Szczypiornistki Energi AZS stoczyły w hali przy ul. Śniadeckich prawdziwy bój z nowosądeczankami. Spory udział w końcowym wyniku miała Matuszczyk, której w Koszalinie mogło już... nie być.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski
Od samego początku szczypiornistki Energi AZS Koszalin miały spore problemy w ataku pozycyjnym. Mimo że były w tym spotkaniu faworytkami, nie potrafiły sobie poradzić z agresywną obroną nowosądeczanek. Najwyższym prowadzeniem, na jakie wyszły miejscowe były zaledwie dwa oczka. Na przerwę tablica świetlna wskazała remis, a i później nie było zbyt różowo. - Te dwa punkty bardzo nam się przydadzą. Początek ligi w naszym wykonaniu nie był dobry. Fajnie, że byłyśmy tak cierpliwe. Początek spotkania to typowa nerwówka. Chciałyśmy zbyt szybko zdobyć bramkę. Z tego wynikały błędy i szły kontry zespołu z Nowego Sącza. W drugiej połowie zaczęłyśmy grać piłką, bardziej zespołowo i dzięki temu mamy taki wynik - oceniła jedna z bohaterek ostatnich chwil, Sylwia Matuszczyk.
Newralgiczny okazał się fragment zawodów przy stanie 19:23. Wydawało się, że niespodzianka wisi w powietrzu. - Po meczu dziękowałam kibicom mówiąc im, że gdyby nie ta nerwowa gra, to nie byłoby emocji i to niejako specjalnie dla nich. Oni mogli się na koniec cieszyć, bo po takich emocjach, po takiej końcówce najważniejsze są dwa punkty. Dzięki temu trochę też w siebie uwierzymy i nas to podniesie - stwierdziła obrotowa, która, jak się potem okazało, miała spory udział w końcowym zwycięstwie.- Ja się zawsze śmieję, że jak w końcówce zawodniczki boją się rzucać, to podają do koła. Cieszę się, że koleżanki zauważyły, że stałam wolna i podały. Dobrze, że mogłam pomóc drużynie i dołożyć te bramki - dodała sama zainteresowana.
Matuszczyk w końcówce trafiła dwukrotnie w najważniejszym momencie meczu Matuszczyk w końcówce trafiła dwukrotnie w najważniejszym momencie meczu
Zapytana na koniec o sytuację przed startem sezonu, w której to najpierw rozwiązała swoją umowę z koszalińskim pracodawcą, a następnie podpisała nową, odpowiedziała: - Chcę, żeby piłka ręczna w Koszalinie nadal istniała. Jest tutaj bowiem naprawdę fajny ośrodek. Są wspaniali kibice, dla których gra jest czymś niezwykłym. Gdy w końcówce jest taki doping, to ich energia nas doładowuje. Chyba nie ma lepszej publiczności w Polsce. Powoli zaczęłam zauważać, że wszystko wraca do normy. Rozmawiałam z działaczami klubu i na szczęście jestem tutaj - podsumowała wyraźnie rozluźniona 22-latka.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×