[color=#3e454c]Można śmiało powiedzieć, że Hala Legionów to prawdziwa twierdza kieleckiego klubu. W ostatnich latach w rodzimych ligowych rozgrywkach tylko Orlen Wisła Płock była w stanie przeciwstawić się żółto-biało-niebieskim na ich terenie. Wszystkie inne zespoły z góry skazywane są na pożarcie. Kibice otwarcie przyznają, że lubią, gdy teoretycznie słabsze drużyny nawiązują wyrównaną walkę z Vive Tauronem, bo wtedy wreszcie jest ciekawie.
W 5. kolejce PGNiG Superligi Mężczyzn do Kielc zawitał MMTS Kwidzyn. Chociaż oba zespoły zaczęły mecz bardzo chaotycznie, pierwsze minuty były wyrównane i patrzyło się na nie z przyjemnością.
[ad=rectangle] [/color][i][color=#3e454c]
- Na początku meczu nasza gra wyglądała dobrze. Nie było odpałów, graliśmy długo i składnie w ataku. Następnie pojawiły się niecelne rzuty, kielczanie mieli dwa bloki i wynik odjechał. Vive nie pozwoli sobie, aby roztrwonić dużą przewagę[/color][/i] - analizował po meczu rozgrywający MMTS-u, Przemysław Rosiak.
W końcówce pierwszej połowy zawodnicy Vive Tauronu Kielce wykorzystali moment dekoncentracji przeciwnika i rzucili kilka bramek z rzędu. Uzyskana wtedy przewaga procentowała w drugiej połowie, bo chociaż kielczanie nie byli już tak skuteczni, to nadal wysoko prowadzili i mogli sobie pozwolić na luksus kontrolowania przebiegu spotkania.
- W drugiej połowie zdarzył nam się przestój, a takie klasowe drużyny, jak Vive potrafią to wykorzystać. Były szybkie kontry i wynik ustawił się natychmiastowo. Później już bardzo trudno było to odrobić - powiedział Rosiak.
MMTS zdobył do tej pory tylko dwa punkty i zajmuje 7. miejsce w tabeli. Początek ligowych zmagań był jednak dla Pomorzan dość trudny - mierzyli się z medalistami poprzednich rozgrywek. Prawdziwa walka o punkty zacznie się dopiero w następnych kolejkach.