Przełamanie Harcerzy - relacja z meczu SRS Czuwaj Przemyśl - ŚKPR Świdnica

Remis uzyskany w niesłychanych okolicznościach w Grodkowie bardzo podbudował drużynę przemyskiego Czuwaju, która w dobrym stylu pokonała ŚKPR Świdnica 30:21.

Choć w tabeli obie drużyny różniło aż 6 miejsc, faworytem w przedmeczowych
rozważaniach ekspertów, jak i bezstronnych kibiców był zespół gospodarzy.
ŚKPR wprawdzie udanie rozpoczął rozgrywki, lecz oba zwycięstwa uzyskał z drużynom beniaminków z Zielonej Góry i Ostrowca Świętokrzyskiego. Tymczasem
Czuwaj uległ MKS-owi Kalisz i potentatowi I-ligowemu - PE Gwardii Opole.
Dlatego też sobotnie spotkanie mogło udzielić odpowiedzi na sporo pytań.
[ad=rectangle]
Mecz nie rozpoczął się tradycyjnie o godzinie 18:00, a z niemal półgodzinnym opóźnieniem. Przyczyną była kontrola Inspekcji Transportu Drogowego, którą napotkał autokar z zawodnikami gości w okolicach Rzeszowa. Trzeba przyznać, że funkcjonariusze, którzy zatrzymali podopiecznych Krzysztof Terebuna nie wykazali się szczególną empatią i mogli wprowadzić w drużynie Szarych Wilków sporo nerwowości. Kolejną złą informacją dla szkoleniowca klubu ze Świdnicy, o której wiadomo już kilka dni przed meczem było odejście do LKPR-u Moto-Jelcz Oława Władysława Makowiejewa. Z kolei miło zaskoczeni mogli być dzisiaj miejscowi. Trybuny obiektu POSiR-u przy Mickiewicza 30 wypełniły się niemal w 2/3. Walka o kibica prowadzona od pewnego czasu przez zarząd SRS-u wyraźnie zaczyna zbierać swoje żniwa i być może wkrótce popularna Twierdza Przemyśl zabłyśnie dawnym blaskiem.

Mecz rozpoczęli goście, którzy zdobyli także pierwszego gola autorstwa
Konrada Krzaczyńskiego. Premierowy kwadrans był zdecydowanie najlepszym
okresem ŚKPR-u w tym meczu, a także jedynym, w którym mógł realnie zagrozić
Czuwajowi. Dobrze w mecz wszedł Damian Karpiński i w 6. minucie przyjezdni
prowadzili 3:1. Szybko jednak dali się dogonić, a po rzucie karnym Pawła Puszkarskiego utracili prowadzenie na rzecz Harcerzy. Po chwili po dwóch 
udanych próbach Pawła Stołowskiego SRS wygrywał 7:5. Przewagę mógł
powiększyć Puszkarski, ale tym razem jego druga próba z linii siódmego metra
była nieskuteczna.

Pomiędzy 16. a 25. minutą świdniczanie zablokowali się w ataku, głównie za sprawą Henryka Rycharskiego, który był w bramce prawdziwą opoką. O byłym
golkiperze Mebli Wójcik Elbląg póki co można wypowiadać się w Przemyślu
tylko i wyłącznie w samych superlatywach. Już w debiucie przeciwko Opolskiej
Gwardii starał się jak mógł, ale z pomocą nie przyszli mu wówczas nieskuteczni w ataku koledzy. W sobotnim spotkaniu było zupełnie inaczej. Z drugiej linii bramkę ŚKPR-u ostrzeliwał Piotr Żak, ze skrzydła trafiał Mateusz Kroczek, a na kole dzielił i rządził Maciej Kubisztal. Prowadzenie 14:10 do przerwy było więc w pełni zasłużone,
choć mogło być ono wyższe, gdyby kolejny raz przemyślanie nie pomylili się przy wykonywaniu rzutu karnego. Tym razem pechowcem okazał się Stołowski.

Henryk Rycharski - pierwszoplanowy bohater sobotniego meczu
Henryk Rycharski - pierwszoplanowy bohater sobotniego meczu

Druga część meczu rozpoczęła się wyśmienicie dla miejscowych. Trzy gole z
rzędu kompletnie wybiły z uderzenia świdniczan, którym wizja powalczenia o 2
punkty coraz bardziej wymykała się z rąk. Zawodnicy z Dolnego Śląska zbliżyli się jeszcze dwukrotnie do gospodarzy na 5 bramek, ale w tym dniu nie dali rady wykrzesać z siebie czegoś więcej. Tymczasem Czuwaj idealnie układał sobie mecz i stopniowo powiększał przewagę. Jedynym elementem, za który podopieczni Piotra Kroczka i Przemysława Korobczaka powinni dostać ostrą burę w szatni były wspominane już karne. Tylko przy dwóch próbach spośród sześciu przyznanych przez arbitrów piłka znalazła drogę do siatki. Nieco lepiej w tym elemencie gry wyglądał ŚKPR, który wykorzystał 5 z 7 takich okazji. Dwukrotnie lepszy od Mateusza Piędziaka i Patryka Rogaczewskiego okazał się wchodzący z ławki Łukasz Orłowski.

W końcowych minutach, kiedy Czuwaj prowadził już 10 bramkami, trenerzy
przemyskiej drużyny zdecydowali o przesunięciu niektórych graczy na inne niż
ich nominalne pozycje. I tak na kole swoją szansę dostał Paweł Stołowski, na
skrzydle Paweł Puszkarski, a na rozegraniu Maciej Kubisztal. Eksperymenty
nie miały jednak większego wpływu na końcowy efekt, a w przyszłości mogą
być bardzo przydatne, gdyż Harcerze dysponują jedną z najwęższych ławek w
całej I lidze, w przeciwieństwie do ŚKPR-u. Świdniczanie przyjechali do Przemyśla w pełnym, 16-osobowym składzie, lecz kiedy zawodzili liderzy m.in. Mateusz Piędziak czy Kamil Rogaczewski, sztab szkoleniowy nie potrafił zastąpić ich wartościowymi zmiennikami.

Gospodarze wygrali ostatecznie 30:21. Całe spotkanie i ostatnie  tygodnie można podsumować krótkim zdaniem - po burzy zawsze wychodzi słońce. I to słońce zaświeciło w oczekiwanym momencie nad Przemyślem. Za tydzień nadsańską ekipę ponownie czeka ponad 500-kilometrowa podróż - tym razem do Ostrowa Wielkopolskiego. Z kolei nad Świdnicą mogą zawisnąć czarne chmury. Czas łatwych spotkań już się skończył. Mecz z Czuwajem rozpoczął bardzo trudny terminarz dla Szarych Wilków. Na rozkładzie drużyny Krzysztofa Terebuna znajdują się bowiem odpowiednio KSSPR Końskie, Viret CMC Zawiercie, Siódemka Miedź Legnica i Olimpia Piekary Śląskie.

Czuwaj Przemyśl - ŚKPR Świdnica 30:21 (14:10)

Czuwaj: Rycharski, Orłowski - Puszkarski 4, Dejnaka, Stołowski 4, Hataś 4, Żak 6, Misiewicz 2, Skręt 1, Kroczek 4, Kubisztal 5

ŚKPR: Potocki, Bajkiewicz, Gil - Misiejuk 3, Węcek, Rzepecki, Piędziak 1, Czerwiński, Karpiński 6, Bieżyński 1, Chaber 1, Kamil Rogaczewski 1, Motylewski, Krzaczyński, Patryk Rogaczewski 6, Dębowczyk

Kary: 
Czuwaj - 10 minut (Żak, Misiewicz - 4 min., Stołowski - 2 min.)
ŚKPR - 12 minut (Rzepecki, Misiejuk - 4 min., Piędziak, Czerwiński, Bieżyński - 2 min.)

Sędziowie: Michał Cieślik, Piotr Oleksyk (obaj Kielce)

Widzów: 400

Komentarze (2)
avatar
CZUWAJ
6.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
fff
4.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przypadkowy błąd ortograficzny w pierwszym akapicie wynika z innego niż miało być znaczenia zdania (przeciwko drużynom). Bezstronni niech wybaczą pomyłę :)